Reżyser Gary Giddins poświęcił Armstrongowi jeden z dziesięciu odcinków dokumentalnego cyklu „Mistrzowie amerykańskiego jazzu", zatytułowany od przydomku Armstronga – „Satchmo". W filmie znalazły się archiwalne nagrania koncertowe i telewizyjne, a o muzyku opowiadają: Wynton Marsalis, Lester Bowie i Tony Bennett.

Armstrong urodził się w najbiedniejszej dzielnicy Nowego Orleanu, był sierotą i samoukiem. Pierwszy instrument – kornet – kupił mu znajomy handlarz starzyzną. Szkołę rzucił jako 11-latek, rodzinę zastąpiła mu orkiestra. Ruszył na północ, jak parowce niosące muzykę jazzową przez Missisipi. Przez kilka lat nagrywał z orkiestrami Chicago, w 1925 r. był już solową gwiazdą. Do dziś żaden jazzman nie przyćmił jego indywidualnego stylu, charyzmy, szalonego uśmiechu, a przede wszystkim fenomenu, jakim stała się jego muzyka. Wielbiciele swingu kochali go za pełen wyobraźni, emocjonalny sposób improwizacji i zwariowany scat, a szersza publiczność uwielbiała melodyjne wykonania – „What a Wonderful World" czy „Cheek to Cheek" śpiewane z Ellą Fitzgerald. Armstrong przez kilka dekad nagrywał przeboje, wystąpił w kilkudziesięciu filmach, skomponował dziesiątki utworów, które są dziś standardami. Dawał średnio 300 koncertów rocznie, nie przerwał pracy nawet po zawale serca. Był jedną z pierwszych wielkich gwiazd XX wieku i światowym ambasadorem muzyki, która okazała się najlepszym towarem eksportowym Ameryki.

Louis Armstrong – Satchmo 14.25 | TVP Kultura | NIEDZIELA