Oskarżenia o szerzenie pornografii

„Diabły z Loudun” to do dziś najczęściej wystawiana w świecie opera Krzysztofa Pendereckiego. Ale przygotowaniom do prapremiery w Hamburgu w 1969 r. oraz kolejnym prezentacjom towarzyszyły skandale.

Aktualizacja: 15.12.2008 00:45 Publikacja: 14.12.2008 18:33

Pomysł podsunął kompozytorowi wybitny reżyser Konrad Swinarski, który odwiedziwszy go w 1964 r. na wakacjach w Jastrzębiej Górze przywiózł mu sztukę Johna Whitinga „Demony” oraz powieść Aldousa Huxleya „The Devils of Loudun”.

Penderecki długo się zastanawiał, ale trzy lata później podpisał umowę z Operą w Hamburgu. Postawił jednak kilka warunków: reżyserem miał być Swinarski, scenografami – Lidia i Jerzy Skarżyńscy, a w rolach głównych powinni wystąpić Andrzej Hiolski i Bernard Ładysz. Na dyrygenta wyznaczył Henryka Czyża, który z sukcesem poprowadził prawykonanie „Pasji według św. Łukasza”. Jemu też ostatecznie „Diabły z Loudun” zostały dedykowane.

Dyrektor hamburskiej Opery przystał na żądania, ale wyznaczył nieprzekraczalny termin prapremiery — 20 czerwca 1969 r. Nad utworem Krzysztof Penderecki pracował niemal do ostatniej chwili. To była jeden z przyczyn nerwowej atmosfery towarzyszącej próbom.

„Diabły z Loudun” opowiadają autentyczną historię księdza Urbana Grandiera, spalonego na stosie w 1634 r. za rzekome opętanie diabelską mocą zakonnic w klasztorze w Loudun. Proces księdza miał polityczny charakter, ale on sam nie był człowiekiem bez skazy, prowadził dość rozwiązłe życie. Libretto opery, które opracował kompozytor, nie spodobało się Henrykowi Czyżowi. Lubię poświńtuszyć — stwierdził — ale nie lubię tego mieszać z tematyką sakralną. Chciał zrezygnować z przygotowania premiery, ale musiałby zapłacić karę w wysokości 50 tys. marek, co dla artysty z PRL, było wówczas gigantyczną kwotą.

Dyrygenta bulwersowały też reżyserskie pomysły Konrada Swinarskiego. — Na balkonie jakiś irański karzeł albo autentycznie się onanizował, albo bardzo udatnie udawał — wspominał po latach. — Po tym zaś, co Swinarski zaplanował w erotycznej scenie w konfesjonale między księdzem Grandierem a Philippą, zaproponowałem, że może by już lepiej na ołtarzu. Na ołtarzu już było, odparł Swinarski. Robiłem to w „Nie-boskiej komedii”.

Henryka Czyża raziły też błędy w pospiesznie pisanej partyturze, a kompozytor nie chciał wprowadzić poprawek. Mimo to wszyscy dotrwali jakoś do prapremiery, którą uznać było można było za sukces. Podczas przedstawienia rozlegały się głosy protestu, ale potem Krzysztofa Pendereckiego wywoływano wielokrotnie przed kurtynę. Krytycy natomiast obeszli się z „Diablami z Loudun” dość surowo, a winą za nieprzychylne recenzje kompozytor obarczył realizatorów. Znany ze swego temperamentu Henryk Czyż wysłał podobno Krzysztofowi Pendereckiemu depeszę, w której napisał, w co ten ma go pocałować. Tak zakończyła się ich współpraca i przyjaźń.

Emocji nie zabrakło też na zaledwie o trzy dni późniejszej premierze „Diabłów z Loudun” w Stuttgarcie (22 czerwca 1969 r.) w całości przygotowanej przez niemieckich realizatorów. Kompozytora wręcz oskarżano o szerzenie pornografii i antyreligijność. Powodem była scena opętania zakonnic, w której reżyser Günther Rennert obnażył kilka statystek.

Operą Pendereckiego zainteresowały się jednak inne teatry. A Konrad Swinarski zyskał szansę rehabilitacji, bo jeszcze w tym samym roku wystawił „Diabły z Loudun” w Santa Fé (dyrygował Stanisław Skrowaczewski). Tym razem wszyscy — kompozytor, publiczność i krytycy – byli w pełni zadowoleni. A na kanwie hamburskiej prapremiery nakręcono w 1970 r. film, spektakl zarejestrowano na płytach i dzięki temu zostały utrwalone wielkie kreacje Andrzeja Hiolskiego i Bernarda Ładysza.

Poważniejsze korekty w „Diabłach z Loudun” wprowadził dopiero w 1972 r. Kazimierz Dejmek, przygotowując ich polską premierę w Teatrze Wielkim w Warszawie. Poprosił o dopisanie dwóch scen wyjaśniających polityczne tło intrygi, zasugerował też skreślenia kilku epizodów, a Krzysztof Penderecki przystał na sugestie. Dostrzegł bowiem, że wyostrzają one jego zamysł, by opowieści nadać wymiar ponadczasowy.

Warszawska inscenizacja Kazimierza Dejmka też powstała z ogromnymi problemami. — Opory polityczne i religijne wydawały się nie przełamania — wspomina Antoni Wicherek, ówczesny dyrektor Teatru Wielkiego. — W końcu uzyskaliśmy zgodę biskupów i sekretarzy, w tej właśnie kolejności, a opera utrzymała się w naszym repertuarze przez pięć sezonów, co jest wydarzeniem bez precedensu.

Obeszło się bez skandalu, zresztą wszystkie kolejne wystawienia „Diabłów z Loudun”, a było ich w sumie na świecie prawie 30, potwierdziły, że Krzysztofowi Pendereckiemu nie zależało na bulwersowaniu publiczności. Mimo to na premierze w Teatrze Wielkim w Poznaniu w 1998 r., gdzie operę zrealizował Marek Weiss-Grzesiński, po scenie widzenia Matki Joanny, w której przystojny ksiądz kusił ją nagim ciałem, kilka osób wyszło z sali.

Pomysł podsunął kompozytorowi wybitny reżyser Konrad Swinarski, który odwiedziwszy go w 1964 r. na wakacjach w Jastrzębiej Górze przywiózł mu sztukę Johna Whitinga „Demony” oraz powieść Aldousa Huxleya „The Devils of Loudun”.

Penderecki długo się zastanawiał, ale trzy lata później podpisał umowę z Operą w Hamburgu. Postawił jednak kilka warunków: reżyserem miał być Swinarski, scenografami – Lidia i Jerzy Skarżyńscy, a w rolach głównych powinni wystąpić Andrzej Hiolski i Bernard Ładysz. Na dyrygenta wyznaczył Henryka Czyża, który z sukcesem poprowadził prawykonanie „Pasji według św. Łukasza”. Jemu też ostatecznie „Diabły z Loudun” zostały dedykowane.

Pozostało 85% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie