- To metaforyczna opowieść o starym człowieku, który całe życie ciężko pracował, a na starość nie ma nawet tyle by napić się wina, a psu dać kość. To smutna historia, bo staremu kowalowi poprzez konszachty z diabłami i świętymi udaje się przeżyć to swoje życie jeszcze kilka razy, ale okazuje się, że nie jest nic warte - mówi reżyser przedstawienia, Ondrej Spišák.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9147,1,214567.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Malambo to taniec argentyńskich gaucho (pastuchów). W sztuce Tadeusza Słobodzianka wieńczy on historię kowala. Diabły tańczą tak, jak gra im bohater spektaklu. Przenoszą go za każdym razem do jego ulubionej knajpy, gdzie śpiewa piękna Lola, można zatańczyć malambo, napić się tinto i zagrać w truko - karcianą grę, gdzie zwycięzcą zawsze zostaje największy łgarz.
W tym zgiełku i zabawie autor sztuki stawia pytania: Po co jest zło na świecie? Czym jest grzech? Kto może być zbawiony? Jak zmienia się świat?
Czy daje nam na nie odpowiedź?