Miał być pojedynczy – mówi reżyser. – Ale kiedy zgłębiłem materiał, uznałem, że sprawdzi się pomysł zrobienia z Tuwima bohatera zbiorowego. I tak sześcioro aktorów wierszami, prozą i piosenkami buduje portret artysty.
– Niepokornego, rozszarpywanego przez samego siebie, jakże często niezrozumianego – mówi Satanowski.
Ale wszystko zaczyna się pogodnie. Od momentu, kiedy 22-letni Julian przyjeżdża do Warszawy. – Był młody, energiczny. Z fascynacją i euforią rzucił się w wir tego miasta – opowiada reżyser.
Jego słowami – nieodparcie zabawnymi, cudownie absurdalnymi – cieszyli się wtedy nie tylko czytelnicy, ale i bywalcy kabaretów.
Ta część spektaklu jest zabawą ówczesnymi tekstami Tuwima. – Muzycznie stylizujemy ją na tamte czasy – mówi Satanowski. – Wprowadzamy np. brzmienie chóru Dana.