Krzysztof Materna przygotował satyrę na medialną papkę i tych, którzy nie zdają sobie sprawy z idiotyzmów serwowanych przez telewizję. Gdyby ich zapytać, jak ma na imię osoba kierująca Polonią, a nawet podpowiedzieć nazwisko – wpiszą je w Google i powiedzą, że wyskoczył im czeski skoczek narciarski Jakub Janda.
Spektakl jest oparty na formie teatru w teatrze. Idealnie ilustruje medialną grę pozorów. W każdej chwili trzeba być przygotowanym na pułapki iluzji.
Publiczność oczekuje na monodram, ale w zmieniających się nagle okolicznościach staje się świadkiem przygotowań konferansjera-omnibusa do koncertu Dody. I jego zwierzeń. A także dialogu z towarzyszącą mu Asystentką (Olga Bołądź). Dziewczyna nie rozstaje się z komputerem: uosabia i inteligencję Wikipedii, szybkość Internetu i urodę „Tańca z gwiazdami”.
Zabójczą bronią autora, reżysera i głównego wykonawcy nowego spektaklu Teatru Polonia jest autentyzm anegdot wplecionych do scenariusza. Materna cofa się do gierkowskiej dekady. Zagląda za kulisy dzisiejszych imprez, które walczą o oglądalność i... biją rekordy głupoty. Jednym ruchem reflektorów przenosi nas do Opery Leśnej i parodiuje niedorzeczne zapowiedzi oraz piosenki. Uruchamiając mikroport i zmieniając timbre – oprowadza po studiach telewizyjnych, gdzie żywą rozmowę i inteligencję wyparły nonsensy czytane z teletrompterów lub suflowane przez słuchawki.
Posługując się monologiem i dialogiem, ironizuje na temat talk show, m.in. Kuby Wojewódzkiego, w których śmiech i brawa bywają na rozkaz.