Oglądając nową siedzibę Capitolu, nie można mieć wątpliwości: mogłaby się tam odbyć gala Oscarów.
Nawiązano do wyglądu z 1929 roku. Wystrój sali, sceny i widowni znowu inspirowany jest architekturą modernistyczną, jaką można podziwiać w teatrach nowojorskiego Broadwayu i londyńskiego West Wendu. Na ściany w kolorze srebra i złota naniesiono zielone i miedziane laserunki, podświetlenie plafonu podkreśla jego unikalny kształt.
Nowoczesna szklana bryła kryje olbrzymie patio zwane swojsko Podwórkiem, gdzie pysznią się odświeżone, układane przemiennie, szachownice tynków i cegieł, nawiązujących do budownictwa przedwojennego Wrocławia.
Przebudowa była trudna. Z dawnego gmachu, będącego perłą ekspresjonistycznej architektury z akcentami gotyckimi, nie ocalał efektowny budynek frontowy, wyłożony podświetlaną mozaiką. Przetrwały tylko widownia i scena, które obudowano socrealistyczną fasadą.
– Mało kto pamięta, że Capitol był kiedyś kinem i tak naprawdę nie nadawał się na teatr muzyczny – mówi Konrad Imiela, dyrektor Capitolu. – Niewielka scena pozbawiona obrotówki, płytka, niewysoka uniemożliwiała podwieszenie większej liczby sztankietów, czyli częstszą zmianę dekoracji, a to w nowoczesnych musicalowych produkcjach jest koniecznością.