Gombrowicz, czyli polski temat

Zbigniew Rybka, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu

Publikacja: 21.10.2008 06:39

Zbigniew Rybka

Zbigniew Rybka

Foto: Rzeczpospolita, Seweryn Sołtys

[b]Rz: Odbyło się już wiele edycji Festiwalu Gombrowiczowskiego. Czy ma pan pomysł na odświeżenie imprezy?[/b]

[b]Zbigniew Rybka:[/b] – Wszyscy mnie o to pytają, a ja odpowiadam, że będziemy grać Gombrowicza, którego twórczość jest największym atutem festiwalu, a zarazem największym wyzwaniem. Co dwa lata trzeba sięgnąć po te same tytuły, których nie ma zbyt wiele. W tym roku dostaliśmy informację od pani Rity Gombrowicz, że na scenach europejskich są obecnie cztery realizacje Gombrowiczowskie, z których jedna, ukraińska, właśnie schodzi z afisza. W tym roku mamy dwa spektakle oparte na „Trans-Atlantyku”, dwie realizacje „Ferdydurke”, dwie „Iwony”. Za dwa lata może być tak samo. Na szczęście przedstawienia są różne, bo ten sam materiał literacki wyzwala w twórcach całkowicie odmienne interpretacje utworów. Nowością obecnej edycji festiwalu jest obecność jury, które oceniać będzie przedstawienia. W przyszłości chciałbym, by prezentacjom sztuk Gombrowicza towarzyszyły sesje naukowe z udziałem zagranicznych krytyków, tłumaczy i reżyserów zakończone przynajmniej dwujęzycznymi publikacjami, tak żeby Festiwal Gombrowiczowski był nie tylko sposobem promowania radomskiego teatru, ale również twórczości Gombrowicza w Polsce i poza granicami kraju.

[b]Czego możemy się spodziewać po radomskiej premierze „Ferdydurke” Bartłomieja Wyszomirskiego?[/b]

Spotykają się w tym spektaklu bardzo młodzi aktorzy, świeżo upieczeni absolwenci szkół teatralnych – krakowskiej, warszawskiej i łódzkiej. Na dobrą sprawę role w „Ferdydurke” są ich debiutami. Bartek Wyszomirski jest reżyserem doświadczonym, ale niepozbawionym młodzieńczego temperamentu. Z przyjemnością patrzę, jak pracują. A co z tego wyniknie – zobaczymy.

[b]Może trudno dziś o tym przesądzać, ale myślę, że jednym z najważniejszych wydarzeń festiwalu będzie „Trans-Atlantyk” Mikołaja Grabowskiego ze Starego Teatru w Krakowie, głos rozsądku namawiający, by nie przesadzać ani z nowoczesnością, ani z konserwatyzmem – by po prostu zachować dystans do świata. Jaki obraz wyłania się z pozostałych spektakli?[/b]

Pokazują one, że twórczość Gombrowicza jest próbą dochodzenia do prawdy o nas i o Polsce. Że wciąż prowokuje na ten temat wiele dyskusji, które jednak nie sumują się w jedną nadrzędną myśl ani nie zapowiadają jednej konkretnej odpowiedzi na stawiane przez Gombrowicza kwestie.

[b]A czym różnią się interpretacje polskie od zagranicznych?[/b]

Nie sądzę, żeby istniała jakaś charakterystyczna odmienność w interpretacji tekstów Gombrowicza w Polsce i za granicą. To, jak interpretujemy te utwory, zależy od tego, co udało się nam zrozumieć z ich filozofii lub co chcemy za ich pośrednictwem przekazać publiczności. Myślę, że nie bez znaczenia jest także bariera językowa, która nawet w przypadku świetnego przekładu decyduje o interpretacji i ma wpływ na to, co oglądamy na scenie.

[b]Jaki jest odbiór festiwali w Radomiu, czym zaowocowały?[/b]

Trudno powiedzieć, ale kiedy patrzę na historię, widzę, że pierwsze edycje organizowane przez pomysłodawcę imprezy Wojciecha Kępczyńskiego były udane. Z czasem pojawił się kłopot w przygotowaniu repertuaru.

Problem próbowano tuszować w taki sposób, że tworzono programowe kompilacje dzieł Gombrowicza i np. Wyspiańskiego. W repertuarze pojawiały się teatry niezawodowe… Staramy się wrócić do pierwotnego pomysłu. Po pierwszych reakcjach publiczności wydaje się, że to jest słuszna decyzja, co widać po sprzedaży biletów. To dla nas dobra informacja, bo zainteresowanie Gombrowiczem świadczy o tym, że publiczność radomskiego teatru nie boi się repertuaru z najwyższej półki.

[b]Jakie spektakle zaproponuje pan podczas swojej dyrekcji?[/b]

Radom jest miastem, w którym pracuje tylko jeden zawodowy teatr, w związku z tym musi on odpowiadać na oczekiwania bardzo zróżnicowanej publiczności. Sądzę, że jedynym sensownym pomysłem w takiej sytuacji jest tworzenie teatru repertuarowego o jak najwyższym poziomie artystycznym. W repertuarze znajdą się tytuły różnorodne pod względem gatunku i stylistyki. Obok reżyserów doświadczonych, o uznanej pozycji, pracować będą twórcy młodzi, poszukujący lub u progu kariery. Maciej Korwin rozpoczął właśnie próby do „Skrzypka na dachu”, za kilka tygodni do pracy przystępuje Michał Siegoczyński, który przygotuje spektakl „2084” na podstawie „1984” Orwella. Równolegle z Krzysztofem Babickim, który zrealizuje „Z życia glist” Enquista, młodziutka reżyserka Maria Kwiecień zadebiutuje własną wersją „Wyludniacza” Becketta. Na afiszu obok spektakli lekkich pojawi się np. „Urfaust” Goethego w reżyserii Andrzeja Worona. Jak więc widać, postawiliśmy na kontrasty. W ciągu kilku miesięcy pracy w Radomiu przekonałem się, że ten sposób myślenia o teatrze odpowiada naszej publiczności. Postaramy się być nadal w centrum życzliwego zainteresowania widzów.

[i]rozmawiał Jacek Cieślak[/i]

[b]Rz: Odbyło się już wiele edycji Festiwalu Gombrowiczowskiego. Czy ma pan pomysł na odświeżenie imprezy?[/b]

[b]Zbigniew Rybka:[/b] – Wszyscy mnie o to pytają, a ja odpowiadam, że będziemy grać Gombrowicza, którego twórczość jest największym atutem festiwalu, a zarazem największym wyzwaniem. Co dwa lata trzeba sięgnąć po te same tytuły, których nie ma zbyt wiele. W tym roku dostaliśmy informację od pani Rity Gombrowicz, że na scenach europejskich są obecnie cztery realizacje Gombrowiczowskie, z których jedna, ukraińska, właśnie schodzi z afisza. W tym roku mamy dwa spektakle oparte na „Trans-Atlantyku”, dwie realizacje „Ferdydurke”, dwie „Iwony”. Za dwa lata może być tak samo. Na szczęście przedstawienia są różne, bo ten sam materiał literacki wyzwala w twórcach całkowicie odmienne interpretacje utworów. Nowością obecnej edycji festiwalu jest obecność jury, które oceniać będzie przedstawienia. W przyszłości chciałbym, by prezentacjom sztuk Gombrowicza towarzyszyły sesje naukowe z udziałem zagranicznych krytyków, tłumaczy i reżyserów zakończone przynajmniej dwujęzycznymi publikacjami, tak żeby Festiwal Gombrowiczowski był nie tylko sposobem promowania radomskiego teatru, ale również twórczości Gombrowicza w Polsce i poza granicami kraju.

Teatr
Polsko-amerykański musical o Irenie Sendlerowej w Berlinie
Teatr
„Zemsta”, czyli niebywały wdzięk Macieja Stuhra
Teatr
"Wypiór". Mickiewicz był hipsterem i grasuje na Zbawiksie
Teatr
Krystyna Janda na Woronicza w Teatrze TV
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej