Autor bestsellerowych powieści spod znaku s.f. – „Lodu” czy „Katedry” (sfilmowanej przez Tomasza Bagińskiego), wielokrotny laureat Nagrody im. Zajdla tym razem zwrócił się ku przeszłości. Jest to jednak przeszłość całkiem nieodległa, którą Dukaj (rocznik 1974) pamięta z dzieciństwa.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z Kulturą na Ty! - poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
Powieść „Wroniec” jest na poły bajkowa, na poły realna. Świat zaludniony przez rozmaite tajemnicze postaci – Ziomoty czy Milipanty – oglądamy z perspektywy siedmioletniego Adasia. Chłopiec usiłuje zrozumieć splot tajemniczych i groźnych wydarzeń, które nagle burzą jego spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Czytelnik dojrzały bez trudu rozszyfruje, kim są owe stwory. Jacek Dukaj napisał bowiem powieść o stanie wojennym 1981 r. Uniknął jednak we „Wrońcu” ocen politycznych, a przede wszystkim taniej publicystyki. Jedno z najbardziej posępnych wydarzeń ostatnich dekad przedstawił natomiast w niezwykle interesującej formie literackiej, łączącej baśń, groteskę, komiks i realizm.
Nie jest z pewnością łatwo przenieść tę powieść na scenę. Tym bardziej intrygująco zapowiada się premiera adaptacji „Wrońca”. Twórca przedstawienia Jerzy Bielunas postanowił pokazać historię magiczną, opowiedzianą językiem bajkowym, w którym historyczny realizm ma się splatać z surrealistyczną scenografią. Będą cytaty z komunistycznej propagandy, autentyczne fotografie, a gra aktorów zostanie połączona z animacją.