Pierwsza z premier jutro w Ostrawie. Przedstawienie Morawsko-Śląskiego Teatru Narodowego reżyseruje Jan Mikulášek, obok Marka Pivovara – współautor scenariusza. Twórcy twierdzą, że Mariusz Szczygieł, „wolny od bagażu wyobrażeń, które Czesi mają sami o sobie, potrafił znaleźć w opisywanej materii wiele detalów i zaskakujących związków, jakie dla nas samych były dotąd ukryte”. Kolejna premiera „Gott-landu” będzie miała miejsce wiosną w praskim teatrze Švandovo.

– Obawiam się, czy scenarzyści nie dopiszą moim bohaterom kwestii, których nie powiedzieli – powiedział „Rz” Mariusz Szczygieł. – Dla Czechów Gott czy Vondrackova to mity, z którymi można robić, co się chce: dla mnie – bohaterowie moich reportaży. Dlatego na początku wydawało mi się, że powinienem czuwać nad tym, jak scenarzyści użyją mojego tekstu. Gdy tylko się zorientowałem, że musiałbym oddać tej sprawie za dużo energii, odpuściłem. Wolę nie być zdenerwowany, niż być, postanowiłem się nie wtrącać. Zawsze będę mógł powiedzieć prawdę: nie znałem tekstu przed premierą. I będę usprawiedliwiony.

„Gottland” to zbiór reportaży o Czechach. Wśród bohaterów Szczygła znaleźli się m.in. Milena Jesenska, znakomita pisarka i muza Franza Kafki, oraz Tomáš Bata, znany fabrykant obuwia, który wpadł na pomysł stworzenia kontrolowanego przez siebie miasta (stało się to na długo przed Orwellem). Napisał także o aktorce Lidii Barovej, która została kochanką ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa (po latach powiedziała: „Byłam tylko kobietą”); Otakarze Szvecu, twórcy największego na świecie pomnika Stalina, i popularnej piosenkarce Marcie Kubišovej, skazanej przez komunistyczny system na zapomnienie.

– Na początku myślałem, że przywożę drzewo do lasu, bo duża część Czechów zna historie, jakie zawarłem w „Gottlandzie” – mówi Mariusz Szczygieł. – Mówią jednak, że nikt dotąd tak ich nie opisał. Zdziwiłem się, bo przez wiele lat myślałem, że uprawiam zwyczajne dziennikarstwo, reportaż, jakiego w Polsce wiele. Najpierw Czesi powiedzieli, że dla nich to literatura, a potem powtórzyli to czytelnicy z innych krajów. Od pewnego Ukraińca usłyszałem, że te historie są jak striptiz: poznajemy jakiś detal i minie sporo czasu, nim zobaczymy całość. Uwielbiam w ten sposób bawić się z czytelnikiem; nie zdradzać mu wszystkiego od razu, tylko dawkować. Wtedy okazuje się, że nieistotne są tu Czechy jako temat, a każdy reportaż staje się opowieścią o ludziach, którzy i cierpią, i się śmieją. O ludziach, których czytelnik chce poznać.

Od 2007 r. „Gottland” miał w Czechach dziesięć dodruków. Na jego podstawie powstaje sześć filmów dokumentalnych. Książka została przetłumaczona na dziesięć języków. Wyróżniono ją European Book Prize 2009.