Festiwal nazywa się Platforma Tańca. Nazwa może to niezbyt atrakcyjna, ale dobrze oddaje ideę. Platforma ma być miejscem spotkań ludzi tańca, którzy na co dzień pracują samotnie i często bez pieniędzy, dlatego potrzebują spotkań z innymi zapaleńcami. I publicznością (głównie młodą), która polubiła taniec.
Jednym z największych fenomenów kulturalnych po 1989 roku jest nieprawdopodobny rozkwit tańca współczesnego. W wielu miastach, większych i mniejszych, pojawiają się artyści, powstają zespoły i nikogo nie zraża fakt, że lokalne samorządy rzadko udzielają im wsparcia.
To z myślą o nich od 2008 r. organizowana jest (w cyklu dwuletnim) Platforma Tańca. Tegoroczna edycja rozpoczyna się w piątek w Lublinie. O nagrody będzie się ubiegać 13 przedstawień wyłonionych przez komisję artystyczną z prawie stu zgłoszeń.
Jak przyznaje przewodnicząca komisji Jadwiga Majewska, wyboru dokonano po burzliwych dyskusjach. Dodaje: – Są prace uznanych twórców, będących już legendą polskiej sceny tańca, jak i młodych, dopiero wkraczających na nią artystów. Braliśmy pod uwagę poziom artystyczny spektakli, a nie reputację ich autorów.
Większość spektakli to solowe pokazy, takie chociażby jak niezwykły performance Tomasza Wygody „Niżyński. Święto snów" inspirowany postacią legendarnego tancerza, „Bernhard" Pawła Sakowicza poświęcony austriackiemu pisarzowi czy rzecz o przemocy w rodzinie – „Akty" Aurory Lubos.