W Łodzi w 1972 r. zrealizował pierwszy spektakl poza ojczyzną. Władze sowieckie uznały wtedy, że młody Boris Ejfman jest na tyle zdolny, że można pozwolić, by pracował w bratniej Polsce. Kiedy jednak pięć lat później założył własny Teatr Baletu, skończyły się wyjazdy.
– Nigdy nie zajmowałem się polityką, ale uważano mnie za dysydenta i opozycjonistę – opowiadał „Rz” Boris Ejfman. – Wyrażałem pewne niepokoje, więc każdy mój balet z oporami docierał do radzieckiej publiczności, musiałem zmagać się z cenzurą. Sięgałem do muzyki Pink Floyd, która była u nas zakazana, ale mnie dawała impuls, energię i możliwości rozwoju. I co ważne: chciałem, żeby balet zyskał młodą publiczność.
Radziecka pieriestrojka złagodziła zakazy i w 1988 r. zespół Borisa Ejfmana mógł odwiedzić Polskę z baletowymi wersjami „Mistrza i Małgorzaty” i „Wesela Figara”. Ale dopiero pięć lat później, gdy Sanktpetersburski Teatr Baletu przyjechał z widowiskiem o Piotrze Czajkowskim, wybuchła u nas trwająca do dzisiaj moda na Borisa Ejfmana. Rozprzestrzeniła się na Europę, a potem dotarła do Ameryki.
Zespół Ejfmana jako jedyny spoza USA otrzymał status rezydenta artystycznego w New York City Center, gdzie występuje co roku. Tam odbyły się światowe prapremiery kilku widowisk, bo po 30 latach działalności Sanktpetersburski Teatr Baletu w rodzinnym mieście nadal nie ma własnej siedziby. Europejską prezentację nowych spektakli Boris Ejfman często zaczyna od Warszawy.
„Czajkowskiemu” towarzyszyła atmosfera sensacji, gdyż pokazywał homoseksualizm kompozytora. Z tym jednak spektaklem ukształtował się w pełni artystyczny styl Borisa Ejfmana, który, pozostając wiernym XIX-wiecznej tradycji, potrafi tworzyć widowiska nowoczesne. Za bohaterów wybiera często postaci historyczne lub bohaterów literackich, pokazuje ich skomplikowane portrety psychologiczne.