Teatr Wielki w Poznaiu: balet Niebezpieczne związki

W kolejnej adaptacji„Niebezpiecznych związków” namiętność jest zimna, a niewinność pełna seksu

Publikacja: 05.11.2010 00:24

Shino Sakurado (Cecil) i Mateusz Sierant (Danceny)

Shino Sakurado (Cecil) i Mateusz Sierant (Danceny)

Foto: Archiwum

XVIII-wieczną powieść Laclosa filmowcy przenosili na ekran 11 razy urzeczeni barwnym obrazem epoki. Teatr (sześć adaptacji po 2000 r. na polskich scenach) odnajduje w niej przypadłości naszych czasów: igranie z uczuciami, wyrachowanie i cynizm.

W Teatrze Wielkim w Poznaniu, gdzie Krzysztof Pastor zrealizował „Niebezpieczne związki”, nie ma rokokowego przepychu ani odniesień do współczesności. Choreograf chciał pokazać skomplikowane relacje między bohaterami, zajrzeć do ich dusz i serc. Cyniczna markiza poprosiła Valmonta, by uwiódł niewinną Cecil. On przyjął zadanie, choć bardziej interesowało go zdobycie madame de Tourvel. Markiza zaś zajęła się Dancenym, który zakochał się w Cecil. Plany zostały zrealizowane, ale dla markizy i Valmonta intryga zakończyła się przegraną.

W przesyconej erotyzmem powieści bohaterów do celu prowadzą spojrzenia, gesty, flirty i gry, dlatego „Niebezpieczne związki” są dobrym tworzywem dla teatru i filmu. Tańcząc, trudno pokazać cynizm markizy i bezwzględność Valmonta.

Choreografia Krzysztofa Pastora jest wysmakowana, ale zadziwiająco zimna. W efektownych pozach markizy i Valmonta odnajdziemy twórcze przetworzenie klasycznych wzorów baletowych, ale nie ma odrobiny wyuzdania. Erotyczne napięcie narasta, gdy pojawia się skromna Cecil i w każdej scenie z udziałem Danceny’ego. Dzięki filigranowej Shino Sakurado i Mateuszowi Sierantowi niewinność okazała się bardziej pociągająca i warta grzechu.

Krzysztof Pastor stworzył ten balet w 2006 r. w Rydze, teraz powtórzył z tą samą, skomponowaną dla niego muzyką Artursa Maskatsa, który bawi się klasycznymi konwencjami. Pastor umie łączyć sceny zbiorowe z kameralnymi, dla zespołu poznańskiego spektakl jest zatem dobrym sprawdzianem.

Na popremierowym przedstawieniu średnia wieku widowni ledwo przekraczała dwudziestkę, przyjęcie zaś było gorące. Czy młodzież urzekł taniec, czy wzruszył los Valmonta, który za późno zrozumiał, co stracił, igrając z miłością?

Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"