Czy selekcjonerzy w warszawskich klubach dyskryminują gości ze względu na płeć, kolor skóry czy narodowość? Czy selekcja powinna zostać ograniczona? – zastanawiali się wczoraj właściciele klubów, selekcjonerzy, urzędnicy i przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Najpierw prowokacja
Pretekstem do spotkania był test, który organizacje pozarządowe zrobiły w marcu wspólnie z ratuszem. Wysłały do klubów podobnie ubrane i zachowujące się osoby. Najpierw próbowały wejść dwie osoby ciemnoskóre, pięć minut później – białe.
– W trzech na osiem klubów wpuszczono tylko drugą parę – mówiła Katarzyna Kubin z fundacji Forum Niezależności.
Okazało się, że w niektórych miejscach selekcjonerzy nie tłumaczyli powodów, dla których nie chcą wpuścić gości. Mówili tylko, że „nie da rady".
Właściciele klubów długo zapewniali, że „bramkarze" nie kierują się kolorem skóry. A co by się stało, gdyby zlikwidowano selekcję? – To bardzo zły pomysł – mówili. – Selekcjoner jest po to, by zapewnić bezpieczeństwo gości lokalu.