To jest zasadnicza zmiana układu sił w Unii. „Rzeczpospolita" uzyskała dostęp do listu 17 przywódców, który we wtorek został przekazany przewodniczącemu Rady Europejskiej. Mowa o zapowiedzi wolnorynkowej krucjaty, która pozwoli polskim eksporterom towarów i usług w pełni rozwinąć skrzydła na wspólnym rynku.
Do tej pory takiego zadania podejmował się Londyn. Jednak w perspektywie brexitu najwyraźniej zaczyna ono w coraz większym stopniu przypadać Warszawie. Pod dokumentem podpisał się bowiem szef rządu tylko jednego z pięciu dużych krajów, które pozostaną we Wspólnocie: Polski.
Ale w koalicji obok tradycyjnych sojuszników naszego kraju, jakimi są Czechy, Słowacja czy kraje bałtyckie, znalazły się państwa do niedawna mocno krytykujące rządy PiS: Holandia, Belgia, Dania, Szwecja, Irlandia i Portugalia, a także już wcześniej bardziej nam przyjazna Finlandia. Mimo kampanii wyborczej do europarlamentu to kraje, które uznały, że zbyt dużo kosztowała je budowa konkurencyjnych gospodarek, aby dłużej hamować ich potencjał.
– Polska od kilku miesięcy zabiegała o konsolidację państw działających na rzecz wspólnego rynku. To nasza reakcja na rosnące ryzyko protekcjonizmu w UE. Obawiamy się także zaburzenia równowagi politycznej w sprawach gospodarczych po brexicie – mówi „Rz" minister ds. europejskich Konrad Szymański.
Za sprawą francusko-niemieckiego tandemu, popartego ostatnio m.in. przez socjalistyczny rząd Hiszpanii, polskie firmy stanęły przed groźbą coraz gorszych warunków działania w Unii. Przykładem przyjęta w zeszłym roku restrykcyjna dyrektywa o pracownikach delegowanych uderzająca m.in. w nasze firmy budowlane czy projekt innej dyrektywy, który może doprowadzić do bankructwa tysiące polskich przewoźników drogowych.