Wilbur Ross, przedstawiciel ds. handlu USA, zaciera ręce.
– Wreszcie nasze firmy znów wrócą do ojczyzny, tu będą produkować – przekonywał na początku tego tygodnia.
Ekipa Donalda Trumpa od dojścia do władzy w 2016 r. robiła co prawda w tym kierunku wiele. Ale dopiero wybuch epidemii koronawirusa uświadomił Amerykanom, jak bardzo w poszukiwaniu maksymalizacji zysków narażono bezpieczeństwo kraju i zdrowie jego obywateli. Strategiczne magazyny podstawowych środków farmakologicznych nie były odnawiane od 11 lat, a to, co się w nich znajduje, starcza zaledwie dla 1 proc. społeczeństwa.
Problem dobrze ilustruje przykład masek higienicznych N-95, podstawowego środka dla uniknięcia zakażenia. Jeszcze przed wybuchem epidemii w Chinach powstawała aż ich połowa. Później Pekin zwiększył aż dwunastokrotnie tę produkcję, ale jednocześnie zaczął dodatkowo skupywać maski higieniczne za granicą, prowokując inne kraje świata, w tym Rosję, Turcję, Niemcy i Francję do wprowadzenia zakazu eksportu. Ameryka, która uświadomiła sobie później niż inni powagę sytuacji, została na lodzie.