Mario Draghi uważa, że innej drogi nie ma. – Zdaję sobie sprawę, jak trudna to jest decyzja, jak bardzo zaciąży na edukacji naszych dzieci, na biznesie, na kondycji psychicznej społeczeństwa. Ale nie możemy pozwolić na powtórzenie tragedii, jaką przeżywaliśmy wiosną ubiegłego roku – przyznał w piątek premier.
Włochy były w 2020 r. pierwszym krajem Europy, w który uderzyła pandemia. Świat obiegły wówczas obrazy przepełnionych szpitali, pogrzebów z udziałem tylko grabarzy i pustych miast, w szczególności na północy. Makabryczną pamiątką po tamtym czasie jest bilans zgonów: oficjalnie 101 tys. osób.
Teraz jednak Covid-19 uderza z nową siłą. Tylko w minionym tygodniu wirus złapało przeszło 150 tys. osób. Dlatego od nowego tygodnia w przeszło połowie spośród 20 regionów kraju życie społecznie i gospodarcze zostanie zamrożone. W regionach o najwyższym wskaźniku zakażeń, tzw. czerwonej strefie, nie będzie wolno wychodzić z domu, chyba że za niecierpiącymi zwłoki sprawami.
– Rzym jest już pusty, okazjonalnie ktoś przejdzie przez zwykle nawet najbardziej tłoczne miejsca, jak Piazza Navona. Będziemy musieli się do tego przyzwyczaić na dłużej – mówi „Rzeczpospolitej" Eleonora Poli z Włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (AEA).
Nie wszyscy przyjmują jednak taki los z rezygnacją. Wywołuje on też bunt. Kłuje przede wszystkim przykład Wielkiej Brytanii, gdzie zaszczepionych jest już 36,5 proc. ludności wobec 10,3 proc. we Włoszech, podobnie jak we Francji i Niemczech, oraz 12 proc. w Polsce i ledwie 6,2 proc. w Belgii. Co jeszcze bardziej wymowne, gdy kontynent stawia czoła trzeciej fali pandemii, na Wyspach moc wirusa wyraźnie słabnie. W miniony piątek złapało go 6,6 tys. osób, a zmarło 175 osób, zaś w sobotę było to odpowiednio 6 tys. i 158 zgonów. W nieco ludniejszym od Włoch królestwie covid rozprzestrzenia się teraz przeszło trzykrotnie wolniej. Boris Johnson zapowiedział, że do początku lipca wszyscy dorośli Brytyjczycy zostaną zaszczepieni, teraz jednak wygląda na to, że uda się to osiągnąć wcześniej.