Francuscy deputowani i senatorowie zmienili wczoraj konstytucję V Republiki. Na specjalnym kongresie w Wersalu usunęli te zapisy, które uniemożliwiają przyjęcie przez Francję nowego unijnego traktatu. Formalnie ratyfikują traktat lizboński na najbliższej sesji w środę i czwartek.

To symboliczny koniec okresu, gdy Francja blokowała unijną integrację. Prezydent Nicolas Sarkozy wielokrotnie zapowiadał, że teraz Paryż będzie w awangardzie przemian Wspólnoty. Nawet jednak ciągle popularny Sarkozy nie zdecydował się na ogłoszenie referendum w sprawie nowego unijnego traktatu. Według ostatnich sondaży opinii publicznej głosowania bezpośredniego w tej sprawie chciałoby 58 procent społeczeństwa. Sarkozy boi się jednak klęski i jej konsekwencji dla całej Unii. – Francuskie „nie” miałoby katastrofalne skutki dla Europy – stwierdził prezydent. Francja była krajem, od którego zaczął się upadek poprzedniego projektu nowego traktatu – unijnej konstytucji. W referendum w maju 2005 roku Francuzi odrzucili konstytucję, a kilka dni później „nie” powiedzieli również Holendrzy. Po ponad dwóch latach Unia przygotowała nowy traktat, który powtarza główne zapisy konstytucji, ale bez jej nazwy i symboliki. Dzięki temu prawie wszystkie państwa UE zdecydowały się pójść mało ryzykowną drogą ratyfikacji w parlamencie, bez odwoływania się do referendum. Jedynym krajem, w którym na pewno odbędzie się głosowanie bezpośrednie, będzie Irlandia.

Traktat lizboński wejdzie w życie, dopiero gdy ratyfikują go wszystkie państwa członkowskie. Nowe zasady funkcjonowania Unii miałyby obowiązywać od 1 stycznia 2009 roku.

Francuskie Zgromadzenie Narodowe

www.assemblee-nationale.fr