Temu służyło rozpowszechnianie informacji o ponad 600 nieudanych zamachach CIA na jego życie. Chciał umrzeć na polu walki, ale choroba pokrzyżowała mu plany. Zatrze się obraz Comandante w mundurze polowym, miotającego gromy na Amerykę. Kubańczycy zapamiętają go jako schorowanego staruszka w czerwonym dresie, próbującego robić dobrą minę do złej gry.Fidel Castro urodził się w 1926 r. jako dziecko z nieprawego łoża. Jego ojciec, bogaty plantator z prowincji Oriente, człowiek bezlitosny i apodyktyczny, żył ze służącą Mulatką Liną Ruz niemal na oczach żony. Trzech synów, których mu urodziła, nie darzył wielką miłością ani zainteresowaniem, ale zapewnił im przyzwoite katolickie wykształcenie. Fidela najpierw wychowywali ojcowie marianie, potem chodził do elitarnej szkoły jezuickiej w Santiago i do prestiżowego liceum jezuitów w Hawanie. Podczas studiów prawniczych na Uniwersytecie Hawańskim politykowanie wciągnęło go tak bardzo, że opuszczał wykłady. Udało mu się jednak zostać adwokatem.
Odkąd zajął się polityką, był przekonany, że wystarczy iskra, by całą wyspę ogarnął pożar. Pierwsza próba jego wzniecenia – atak na koszary Moncada w Santiago z 26 lipca 1953 r. – skończyła się jednak porażką. Dopiero trzy lata później udało mu się stworzyć regularną partyzantkę będącą w stanie pokonać armię dyktatora Fulgencio Batisty, triumfalnie wkroczyć na początku stycznia 1959 r. do Hawany i przejąć władzę.
Fidel miał obsesję na punkcie zwycięstwa i umiał nią zarażać innych. Już w partyzantce stawiał na propagandę. Do budowania jego wizerunku jako kubańskiego Robin Hooda przyczyniali się w niemałej mierze zachodni dziennikarze, którzy po spędzeniu paru dni wśród brodatych partyzantów pisali o nich entuzjastyczne artykuły. Castro zaś wygłaszał płomienne mowy, dzięki którym do jego armii dołączali wciąż nowi ochotnicy, choć utrzymywał w niej żelazną dyscyplinę, surowo karząc nawet za drobne przewinienia. Także śmiercią.
Stosunki z Ameryką układały mu się początkowo poprawnie. W kwietniu 1959 r. Castro odwiedził USA. W jednym z udzielonych tam wywiadów mówił: „Nie jestem komunistą i nie zgadzam się z komunizmem. Demokracja i komunizm to dla mnie dwie różne rzeczy”. Wkrótce zmienił zdanie. Już w maju ogłosił reformę rolną, przez co stracił poparcie klas średnich. Dwa lata później ogłosił, że Kuba jest państwem socjalistycznym, a o sobie zaczął mówić, że jest marksistą-leninistą. Komunistą był jego kompan Che Guevara, do młodzieżówki komunistycznej należał jego brat Raul. Obaj byli zafascynowani systemem radzieckim. Stworzona przez Castro Zjednoczona Partia Rewolucji Socjalistycznej w 1965 r. stała się Komunistyczną Partią Kuby. Jedyną legalnie działającą na wyspie.
Castro od początku rządził jednoosobowo. Od 1959 r. był premierem. Od 1965 r. – sekretarzem Komunistycznej Partii Kuby, od 1976 r. – szefem państwa. No i naczelnym dowódcą sił zbrojnych. Wszystko, co powiedział, było święte. Gdy zarządził, że trzeba zebrać 10 mln ton trzciny, ściągano na pola mieszczuchów. Wysyłał żołnierzy i doradców do Etiopii, Angoli i w różne miejsca Ameryki Łacińskiej. Podobnie było z lekarzami i nauczycielami.Rządził twardą ręką. Stworzył państwo policyjne. Oplótł wyspę siecią Komitetów Obrony Rewolucji, by nikt nie wymknął się spod kontroli. Powstała armia donosicieli. W latach 60. na Kubie było 60 tys. więźniów politycznych (dziś 300). Polowania na przeciwników reżimu zaczęły się zaraz po wkroczeniu partyzantów do Hawany. Wielu wojskowych i urzędników Batisty zostało rozstrzelanych bez sądu. Mówi się o 12 tys. osób postawionych przed plutonami egzekucyjnymi za rządów Castro.