Rozmowę Raula Castro z brazylijskim przywódcą opisał dziennik „Folha de Sao Paulo”. Luiz Inacio Lula da Silva gościł w Hawanie w połowie stycznia. Był ostatnim zagranicznym szefem państwa, który rozmawiał z Fidelem Castro przed podjęciem przez niego decyzji o rezygnacji z władzy. Według osób, które towarzyszyły brazylijskiemu prezydentowi, zastępujący od półtora roku chorego brata Raul Castro powiedział Luli, że podczas procesu przemian Brazylia byłaby dla Kuby lepszym partnerem niż Wenezuela Hugo Chaveza.
Lula miał odpowiedzieć, że reformy ekonomiczne muszą iść w parze z otwarciem politycznym. Raul powinien zacząć od gestu w sferze praw człowieka (uwolnienie więźniów politycznych), jeśli chce pokazać światu, że pragnie prawdziwych zmian, a nie repliki modelu chińskiego.
Pomoc Luli nie ma się ograniczyć do zachęcania brazylijskich przedsiębiorców do inwestowania na Kubie. Raul liczy, że brazylijski prezydent pomoże jego krajowi wyjść z międzynarodowej izolacji, przede wszystkim naprawić stosunki z USA, czyli przekonać je do zniesienia embarga ekonomicznego nałożonego na wyspę w 1962 roku. Brazylia – pisze „Folha de Sao Paulo”, cytując niewymienionego z nazwiska ministra – jest jednym z nielicznych krajów świata będących w stanie rozmawiać i z reżimem kubańskim, i z Chavezem, i z rządem Stanów Zjednoczonych.
Zdaniem gazety Lula nie tylko nadaje się do tego lepiej niż toczący ciągłe boje z Waszyngtonem populistyczny lider Wenezueli, ale ma wręcz pomóc Raulowi Castro „odkleić się“ od Chaveza, który ostatnio czuje się w Hawanie jak u siebie w domu. Trzeba przyznać, że od rozpadu Związku Radzieckiego żaden kraj nie pomógł Kubie tak bardzo jak Wenezuela. Wartość wymiany obu krajów wzrosła z 460 mln dolarów w 2001 r. do 2,6 mld dolarów w roku ubiegłym. Caracas jest pierwszym partnerem handlowy wyspy. W zamian za gwarantowane dostawy taniej ropy z Wenezueli, Kuba wysłała do tego kraju 36 tysięcy lekarzy, nauczycieli i innych fachowców, którzy pomagają Chavezowi realizować jego programy społeczne.
Lula zapewne chętnie by się podjął poprowadzenia Kuby drogą demokracji, choćby po to, by zagrać na nosie Chavezowi, jego największemu rywalowi w walce o przywództwo w regionie. W oczach Zachodu brazylijski prezydent ma tę wyższość nad konkurentem, że mimo burzliwej lewicowej przeszłości i populistycznych zapędów, uchodzi za pragmatyka i polityka przewidywalnego, czego nie można powiedzieć o Chavezie. Brazylia jest krajem demokratycznym, a ponad pięć lat rządów Luli pozytywnie ocenia prawie 67 procent jego rodaków.