– Nasza armia i flota nabierają siły: wzmacniają się, jak sama Rosja – oświadczył prezydent Dmitrij Miedwiediew w orędziu do weteranów i mieszkańców kraju z okazji Dnia Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, będącego najważniejszym świętem dla milionów Rosjan. Zaprzysiężony dwa dni wcześniej, po raz pierwszy stał jako głównodowodzący sił zbrojnych w otoczeniu dziesiątków generałów na głównym placu kraju. Był centralną figurą, choć miał przy boku wciąż popularniejszego od siebie eksprezydenta, a obecnie premiera Rosji Władimira Putina.
– Po prostu łza się w oku kręci z dumy – nie krył wzruszenia weteran Nikołaj Pietruszyn, kiedy placem Czerwonym przetoczyły się w szyku bojowym najnowocześniejsze rosyjskie czołgi T-90. Porusza się na wózku inwalidzkim, ale dzięki pomocy siostrzeńca mógł bezpośrednio podziwiać rakiety taktyczne Iskander-M i międzykontynentalne rakiety balistyczne Topol-M.
– W takich chwilach rozumiesz, że trudności, przez które przeszliśmy, nie były daremne – mówił weteran.
Liczba towarzyszy broni pana Pietruszyna zmalała w ciągu roku o 350 tysięcy i wynosi obecnie w Rosji poniżej miliona ludzi. 40 proc. z nich żyje na granicy ubóstwa. Nie narzekają jednak, że tylko na usuwanie skutków zniszczonego gąsienicami czołgów asfaltu władze Moskwy wydadzą ponad miliard rubli (około 100 milionów złotych). Ważniejsze są słowa nowego prezydenta, który dziękował im, że „nie pozwolili rzucić kraju na kolana”.
Mowa Miedwiediewa podczas defilady z okazji 63. rocznicy zwycięstwa była jego pierwszą okazją odniesienia się do kwestii globalnego bezpieczeństwa. – Historia wojen światowych ostrzega: konflikty zbrojne nie rodzą się same z siebie – mówił rosyjski przywódca. Podkreślił, że zawsze „rozpętują je ci, którzy własne ambicje stawiają ponad interesy krajów, kontynentów i milionów ludzi”. Miedwiediew potępił także „próby rewidowania granic” i „wtrącanie się w sprawy poszczególnych państw”, do których dochodzi we współczesnym świecie.