Rz: Chociaż do kolejnej rocznicy wydarzeń z 1989 roku zostały jeszcze dwa tygodnie, władze w Pekinie już zaostrzyły kontrole wokół placu Tiananmen. Sądzi pan, że przed igrzyskami dojdzie w Chinach do wielkich protestów prodemokratycznych?
Youcai Wang: Rzeczywiście władze w Pekinie robią wiele, by utrudnić zorganizowanie jakichkolwiek demonstracji. Myślę jednak, że mimo wszystko niektórzy aktywiści zdecydują się na protesty. Mogą one wybuchnąć w różnych miejscach Chin.
Jak pana zdaniem rząd zareagowałby na takie protesty? Spojrzałby na nie pobłażliwie, bojąc się reakcji opinii międzynarodowej przed igrzyskami?
Przeważnie protestujący szybko trafiają do obozów odosobnienia. Ale w czasie igrzysk – które Chiny organizują pierwszy raz w historii – sytuacja może wyglądać inaczej. Ostatnio w Chinach odbywa się wiele protestów, zwłaszcza właścicieli domów, które są niszczone, by na ich miejscu zbudować na przykład stadion, lub ludzi, którzy tracą ziemię pod różne inwestycje. Zdarzają się w każdej prowincji, niemal każdego dnia. Ale przecież nie można zamknąć całego narodu w więzieniach. Choć często liderzy różnych manifestacji kończą za kratkami lub w reedukacyjnych obozach pracy.
Jako jeden z przywódców studenckich manifestacji w 1989 roku pan też wiele lat spędził za kratkami. Obecnie byłoby panu łatwiej walczyć o demokrację?