Pierwszy raz od prawie dwóch lat szczyt UE – Rosja, odbywający się regularnie co sześć miesięcy, przyniesie coś konkretnego. Oficjalnie politycy ogłoszą rozpoczęcie rozmów nad nowym strategicznym porozumieniem dzięki cofnięciu weta stawianego najpierw przez Polskę, a potem przez Litwę. – Udało się to, bo Unia uwzględniła nasze postulaty w mandacie negocjacyjnym. Chodzi m.in. o sprawę dostaw ropy do rafinerii w Możejkach, co dotyczy także Polski – powiedział „Rzeczpospolitej” Petras Vaitiekunas, szef litewskiego MSZ.
Nowemu rosyjskiemu prezydentowi uda się zatem, zaledwie siedem tygodniu po przejęciu władzy na Kremlu od swojego poprzednika Władimira Putina, zainaugurować nowy rozdział w relacjach z Unią.
– Strategiczne cele się nie zmienią, obaj politycy pochodzą przecież z jednej partii – mówi „Rz” Andriej Klimow, deputowany proputinowskiej partii Nasza Rosja, szef podkomisji Dumy ds. europejskich. – Ale może zmienić się styl zarządzania. Miedwiediew to nowe pokolenie, nie jest dzieckiem okresu zimnej wojny. Może łatwiej będzie mu się komunikować z UE – wyjaśnia Klimow.
Pierwsze próby komunikacji Miedwiediew już podjął. Po przetasowaniach na szczytach władzy w Moskwie prezydent i premier zdążyli już odwiedzić najważniejsze dla nich europejskie stolice – Paryż, Berlin i Rzym. Wszędzie tam ciepło ich powitano. Do harmonii brakuje już tylko poprawy relacji z Londynem po zabójstwie dysydenta Aleksandra Litwinienki.
Miedwiediew może chcieć powrócić do starej rosyjskiej taktyki „dziel i rządź”, zgodnie z którą Moskwa realizowała swoje interesy w UE poprzez dwustronne relacje z największymi krajami. „Jeśli pojedyncze państwa członkowskie znów będą działać wbrew wspólnemu unijnemu stanowisku, to Komisja Europejska nie będzie w stanie stawić czoła Rosji w negocjacjach” – przewiduje w swojej analizie Katinka Barysch, ekspertka londyńskiego Centrum Reformy Europejskiej.