Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko tradycyjnie już komunikuje się ze społeczeństwem Rosji, urządzając konferencje prasowe dla specjalnie zaproszonych dziennikarzy rosyjskich. Tak było i wczoraj – do Mińska zjechało 70 dziennikarzy z 44 regionów Rosji. – Łukaszenko zawsze powtarza podstawową tezę, że Mińsk chce przyjaźni, chce rozwijać państwo związkowe – ZBiR, ale to się nie udaje. Winne jest kierownictwo Rosji, które podwyższa ceny surowców energetycznych – powiedział „Rz” białoruski politolog Walery Karbalewicz. – Ale tym razem w jego wypowiedziach pojawiły się nowe tony – dodał.
Kluczowym tematem była sprawa uznania przez Białoruś niepodległości Osetii Południowej i Abchazji. Rosyjska agencja RIA Nowosti z entuzjazmem napisała wczoraj, że nastąpi to „szybko”. Ale to chyba pobożne życzenia. – Zrobimy to tak, jak Federacja Rosyjska – w parlamencie. Myślę, że nasi deputowani, których niedługo wybierzemy, zajmą się tą sprawą – powiedział Łukaszenko. I podkreślił, że nie trzeba się śpieszyć, bo „powiedzą, że Rosja naciskała, a my biegiem uznaliśmy”.
– Łukaszenko najwyraźniej gra na zwłokę. Przecież i teraz pracuje parlament, funkcjonuje MSZ, decyzję o uznaniu może wreszcie podjąć sam prezydent. Ale on nie chce być wśród pierwszych, którzy uznają Osetię i Abchazję, nie chce wyglądać na marionetkę. Poza tym na październik zaplanowane są rozmowy w sprawie cen rosyjskiego gazu, pewnie będzie chciał się targować – mówi Karbalewicz.
Białoruski prezydent powiedział też, że jego kraj „zmuszony był zaproponować” Zachodowi poprawę stosunków, graniczy bowiem z krajami Zachodu.
– Jesteśmy pomostem między Wschodem i Zachodem, od tego nie uda się uciec, takie jest nasze geopolityczne położenie – mówił. Ale zachodni partnerzy nie powinni oczekiwać, że Białoruś „pogorszy stosunki ze strategicznym sojusznikiem i najlepszym przyjacielem – Rosją”.