– Nie mamy złudzeń, że będą to w pełni demokratyczne wybory. Ale mogą być częściowo wolne i zakończyć się wejściem do parlamentu znaczącej liczby opozycjonistów z pierwszego szeregu – mówi „Rz” Jacek Saryusz-Wolski, szef komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Ilu opozycjonistów w 120-osobowym parlamencie zadowoli Unię? – Polska proponuje, żeby to było co najmniej 35 proc. miejsc dla opozycji, ale mówi się też o 10 – 15 procentach – ujawnia Saryusz-Wolski.
To, ilu opozycjonistów w parlamencie zadowoli UE, będzie zależało od przebiegu wyborów, które ocenią delegacja Komisji Europejskiej i misja obserwacyjna OBWE. – Otrzymaliśmy zaproszenie z odpowiednim wyprzedzeniem i mamy na miejscu 350 obserwatorów, którzy zostaną rozmieszczeni w komisjach w całym kraju. Na razie współpraca z władzami układa się więc dobrze – mówi „Rz” rzecznik OBWE Jens-Hagen Eschenbaecher.
Jego zdaniem ocena z pewnością nie będzie jednoznaczna. – Jest uzależniona od wielu czynników, np. przebiegu kampanii wyborczej, działalności mediów, rejestracji kandydatów czy obecności opozycji w komisjach wyborczych. Bardzo rzadko, jeśli w ogóle, zdarza się, aby wybory zostały uznane po prostu za demokratyczne lub niedemokratyczne – podkreśla Eschenbaecher.
Polscy dyplomaci przyznają, że Unia nie chciała ustawiać białoruskiemu reżimowi poprzeczki zbyt wysoko. – Jeżeli będzie jakikolwiek postęp we wdrażaniu elementów systemu demokratycznego, to Białoruś może liczyć na pozytywną reakcję ze strony Unii – mówi nam jeden z pracowników polskiego MSZ. Unia jest gotowa znieść zakaz wjazdu dla białoruskich dygnitarzy na terytorium UE. Nasi rozmówcy podkreślają jednak, że Polska nie chce, aby dotyczyło to osób, które mają „krew na rękach”. A to oznacza, że prezydent Aleksander Łukaszenko, który odpowiada za prześladowania opozycji, byłby wciąż w Unii persona non grata.
Białoruś mogłaby jednak przede wszystkim liczyć na ułatwienia wizowe. – To ważne ustępstwo, bo Białoruś czuje się odcięta od Unii Europejskiej, która jest jej największym partnerem handlowym – mówi nam polski dyplomata.