Gazeta cytuje szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Pötteringa, który twierdzi, że „pojawiły się pytania dotyczące finansowania kampanii przeciwników traktatu”. Także francuski minister ds. UE Jean-Pierre Jouyet i szef frakcji Zielonych w PE Daniel Cohn-Bendit żądają zbadania sposobu finansowania irlandzkiej kampanii na rzecz „nie”. Wyjaśnień ma się domagać też Komisja Europejska.
Powodem są krążące po Brukseli nieoficjalne raporty wskazujące na bliskie osobiste i biznesowe związki między Declanem Ganleyem, inicjatorem ruchu Libertas zrzeszającego wrogów traktatu, a kręgami wojskowymi oraz tajnymi służbami USA.
Ganley wydał na swą kampanię więcej pieniędzy niż pozostałe partie razem wzięte. „Część konserwatystów w Waszyngtonie postrzega UE jako konkurencję dla USA w polityce zagranicznej. Nie jest więc wykluczone, że to oni dostarczyli środki na kampanię Ganleya” – napisał „FTD”.
Irlandzki minister ds. europejskich Dick Roche stanowczo temu zaprzecza. Według niego „nie ma na to żadnych dowodów”. Minister przyznaje jednak, że biznesmen ma z Pentagonem kontrakty opiewające na 200 milionów dolarów. Jego firma Rivada Networks dostarcza armii USA urządzenia telekomunikacyjne. Unijni politycy obawiają się, że jeśli dojdzie do kolejnego referendum w Irlandii, dzięki Ganlyowi znów zwycięży „nie”. Nad tym, jak temu zapobiec, będą debatowali dziś szefowie frakcji w PE.