Proces o odszkodowania dla dziewięciu krewnych zaledwie jednej spośród 203 ofiar zbiorowych mordów z 29 czerwca 1944 r. w Civitella, Cornia i San Pancrazio popełnionych przez Wehrmacht toczył się od 2002 roku i przeszedł przez wszystkie instancje. Sąd Kasacyjny potwierdził poprzednie orzeczenia i skazał państwo niemieckie na wypłacenie 800 tysięcy euro odszkodowania.
Bezprecedensowość wyroku polega na tym, że równocześnie ze skazaniem zaocznie jedynego żyjącego sprawcy mordu, którego udało się odnaleźć (88-letni Josef Milde), skazano również państwo niemieckie. Dotychczas nie zrobił tego żaden sąd na świecie. Niemcom pozostaje odwołanie do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.
Jednak bez względu na jego wyrok wyegzekwowanie od Niemiec zasądzonej sumy wydaje się praktycznie niemożliwe. Teoretycznie na podstawie wyroku kasacji komornik może zająć dobra niemieckie na terenie Włoch, ale międzynarodowe traktaty nie zezwalają na zajęcie ambasad, konsulatów czy innych „dóbr funkcjonalnych”. Problem w tym, że Niemcy nie posiadają na terenie Włoch dóbr niefunkcjonalnych, które można by objąć sekwestrem.
Marco de Paolis, który jako sędzia sądu wojskowego w pierwszej instancji zajmował się zbrodniami wojennymi na terenie Włoch, między innymi dotyczącymi tragedii w Civitella, twierdzi, że precedens stworzony przez Sąd Kasacyjny otworzy drogę do dalszych procesów, m.in. roszczeń rodzin niemieckiego mordu w Sant’Anna di Stazemma (560 ofiar), w Marzabotto (800 ofiar) i wielu innych. Jak szacuje, w sumie może chodzić o 10 tys. członków rodzin ofiar. Obawia się jednak, że skończy się na wyłącznie satysfakcji moralnej.
Z kolei Giovanni Sabbatucci, profesor historii współczesnej na rzymskim uniwersytecie Sapiezna, twierdzi, że Niemcy nie wypłacą Włochom żadnych odszkodowań choćby z obawy, że po Włochach mogą się zgłosić miliony Rosjan.