Szefowa Partii Chłopskiej i minister rolnictwa znów stanie przed komisją. Pojawiły się podejrzenia, że przed pięcioma laty wileński sąd okręgowy mógł sfałszować sprawę na korzyść byłej premier.
Sprawa agenta KGB „Šatrija” („Czarownica” – tak miał brzmieć kryptonim pani premier) rozpoczęła się na początku lat 90. , kiedy do dziennika „Respublika” ktoś przesłał listę z nazwiskami i pseudonimami rzekomych agentów KGB, wśród nich agentki „Šatrija”. W 1992 roku Sąd Najwyższy Litwy orzekł, że Prunskiene świadomie współpracowała z KGB. Przed pięcioma laty sąd okręgowy ponownie rozpatrzył jednak jej sprawę i uznał, że nie ma dowodów na współpracę byłej premier z KGB.
We wrześniu tego roku, przed rozpoczęciem kampanii wyborczej do Sejmu, w litewskich mediach pojawił się jednak nagrany przed 17 laty we Włoszech wywiad Kazimiry Prunskiene, w którym mówiła ona o swych kontaktach z KGB. Opowiadała, że gdy wybierała się służbowo do Niemiec, spotkał się z nią funkcjonariusz KGB i zaproponował jej wybór pseudonimu. Było to ponoć niezbędne, aby – w przypadku prowokacji zachodnich służb specjalnych – mogła uzyskać pomoc sowieckich służb specjalnych.
Partia Prunskiene nie przekroczyła 5-procentowego progu wyborczego. Do Sejmu nowej kadencji weszło jednak trzech posłów z Partii Chłopskiej z okręgów jednomandatowych. Jest wśród nich Konstantas Ramelis. W 2003 r. przewodniczył on kolegium spraw cywilnych wileńskiego sądu, które orzekło, że była premier nie współpracowała z KGB. Ramelis zapewnia, że nie miał nic wspólnego z tą sprawą.