Lider młodzieżówki opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF) Franak Wiaczorka został zatrzymany w środę na ulicy przez ubranych po cywilnemu funkcjonariuszy. Późnym wieczorem zdołał skontaktować się telefonicznie z ojcem, wiceprzewodniczącym BNF Wincukiem Wiaczorką. Poinformował go, że jest w jednostce wojskowej w Baranowiczach, do której został przewieziony w kajdankach. Był bity po twarzy i głowie.
– To przykład tak zwanej odwilży, dokonującej się rzekomo na Białorusi – skomentował incydent Wincuk Wiaczorka w rozmowie z portalem Karta ‘97. Według polityka bezprawne wcielenie jego syna do wojska pokazuje, że na Białorusi wciąż łamane są prawa człowieka, nikt nie może czuć się bezpieczny.
[wyimek]18 miesięcy trwa obowiązkowa służba wojskowa na Białorusi. Na odroczenie liczyć mogą chorzy i studenci [/wyimek]
Historia Franaka Wiaczorki rzeczywiście daje podstawy do podważenia teorii o równym traktowaniu przez władze młodzieży w wieku poborowym. Kilka miesięcy temu komisja poborowa stwierdziła, że ze względu na stan zdrowia młody Wiaczorka nie nadaje się do służby w armii. Wojsko zaskarżyło jednak tę decyzję i na początku stycznia Franaka siłą przewieziono do s zpitala wojskowego w celu ponownego zbadania. 16 stycznia ubrani po cywilnemu ludzie wtargnęli do sali szpitalnej, w której przebywał lider młodzieżowej opozycji, siłą wsadzili go do samochodu i zawieźli na komisariat wojskowy, by wysłać do jednostki. Franak zdążył jednak zaskarżyć do sądu sfałszowane jego zdaniem wyniki badań i działania funkcjonariuszy, którzy porwali go ze szpitalnego łóżka.
Rozprawę wyznaczono na 26 stycznia. Odbyła się trzy dni wcześniej bez udziału skarżącego i zakończyła niekorzystnym dla niego wyrokiem. Zgodnie z prawem młody polityk miał dziesięć dni na odwołanie się od decyzji sądu. Nie zdążył jednak tego zrobić, bo trafił do jednostki.