„UE woli, by wstępowały do niej jednocześnie dwa kraje, a nie jeden. Jeśli Islandia szybko złoży wniosek o przyjęcie, szybko przeprowadzimy negocjacje” – zapowiedział unijny komisarz ds. rozszerzenia Olli Rehn cytowany przez „Guardiana”.

Rzeczniczka Rehna dodała, że Islandia może liczyć na szybsze negocjacje, bo należy już do Europejskiej Strefy Ekonomicznej. – Część jej ustawodawstwa już jest zgodna z wymogami UE. Dlatego będzie miała mniej lekcji do odrobienia niż ubiegające się o członkostwo kraje z Europy Wschodniej. Jej akcesja będzie szybsza – tłumaczyła Krisztina Nagy. Nie chciała potwierdzić, czy rzeczywiście może to być 2011 rok.

Islandia do niedawna wzdragała się przed przystąpieniem do UE, bo nie chciała, by Bruksela kontrolowała jej połowy ryb. Z powodu położenia i bazy amerykańskiej w Keflaviku, która istniała tam ponad 50 lat, niemal uzależniła się od USA. Ale bazę zamknięto w 2006 roku i Islandia znalazła się na rozdrożu. – W Rejkiawiku jest mnóstwo amerykańskich samochodów, w sklepach jest mnóstwo amerykańskich produktów. Wpływy amerykańskie są tu znacznie silniejsze niż w innych krajach Europy – mówił wówczas „Rz” Karl Blondal, zastępca redaktora naczelnego największej islandzkiej gazety „Morgunbladid”.

Gdy jednak rozeszła się wieść, że ich kraj zbankrutował, przystąpienie do UE natychmiast poparło prawie70 proc. Islandczyków. Ma to być główny temat kampanii przed planowanymi na maj wyborami parlamentarnymi.