Urodził się w Kiszyniowie w ZSRR. Za młodu pracował jako ochroniarz w klubie. Potem wyjechał do Baku w Azerbejdżanie, gdzie próbował kariery w mediach. W końcu jednak w wieku 20 lat Awigdor Lieberman zdecydował się na emigrację do Izraela. Zamieszkał tam w 1978 roku. Studiował nauki polityczne i stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Hebrajskim. W latach 80. zaczął działać w organizacjach Żydów pochodzących z ZSRR, a w następnej dekadzie robił już karierę w głównej partii izraelskiej prawicy – Likudzie. Objął nawet stanowisko szefa urzędu premiera Benjamina Netanjahu. Nie podobało mu się jednak negocjowanie z Palestyńczykami i w 1999 roku utworzył nową partię – Nasz Dom Izrael.
– Jest dobrym politycznym menedżerem. W przeciwieństwie do innych rosyjskojęzycznych polityków w Izraelu udało mu się sprawić, że jego partii nie postrzega się jako typowo rosyjskiej – mówi „Rz” Jozef Ziselc, lider mniejszości żydowskiej na Ukrainie.
W 2001 roku Lieberman dostał się do Knesetu. Był krótko ministrem infrastruktury, potem transportu. Premier Ariel Szaron wyrzucił go jednak z rządu, gdy sprzeciwił się planowi usunięcia osiedli żydowskich z Gazy i Zachodniego Brzegu. Rozpadem zakończyła się też koalicja z Kadimą zawarta w 2006 roku. W swych wypowiedziach był coraz bardziej radykalny. Wzywał do topienia w Morzu Martwym Palestyńczyków wypuszczanych z więzień i do egzekucji arabskich członków Knesetu kontaktujących się z Hamasem. – To rasista i faszysta – powiedział o nim Ahmad Tibi, szef arabskiej partii Ta’al. Lieberman nie pozostawał dłużny. W marcu 2008 roku groził arabskim posłom w Knesecie: – Powstanie nowy rząd i wtedy się wami zajmiemy!
„Śmierć Arabom!” – krzyczeli jego młodzi zwolennicy na przedwyborczych wiecach.
– Sukces Liebermana wynika z jego silnej osobowości – mówi „Rz” politolog Zeew Khanin, urodzony w ZSRR i mieszkający w Izraelu. – Poparł go elektorat oburzony wzrostem islamo-faszystowskich tendencji wśród społeczeństwa arabskiego.