Powołując się na źródła w Brukseli, gazeta napisała wczoraj, że Sikorski nie jest politykiem, który byłby w stanie poprawić relacje między NATO a Rosją. Dowodem na nieprzejednane stanowisko kandydata z Polski wobec Rosji miałaby być jego „doktryna” ogłoszona w listopadzie ubiegłego roku w Waszyngtonie.

Występując na spotkaniu z politologami i przedstawicielami mediów, Sikorski oświadczył, że jakakolwiek dalsza próba zmiany granic w Europie przy użyciu siły ze strony Rosji „powinna się wiązać z proporcjonalną odpowiedzią całej społeczności transatlantyckiej”.„Proponując rozszerzenie gwarancji pomocy sojuszu na Białoruś, Ukrainę, Mołdowę czy Gruzję, Sikorski zdyskredytował się w oczach wielu zachodnich rządów” – pisze „Süddeutsche Zeitung”.

– Ostatnią rzeczą, jaką oczekuje się od sekretarza generalnego NATO, jest przedstawianie zaskakujących propozycji, zwłaszcza w sprawach rozciągnięcia parasola bezpieczeństwa sojuszu, co jest praktycznie nie do zrobienia – tłumaczy „Rz” Jan Techau, ekspert Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP).

Jego zdaniem w wielu stolicach państw NATO Sikorski jest postrzegany jako polityk, który nie może się uwolnić od „polskiego spojrzenia” na Rosję, co go skutecznie dyskwalifikuje w oczach partnerów. Zwłaszcza w USA, gdzie nowa administracja zabiega o ułożenie relacji z Moskwą na innych zasadach niż do tej pory.

Techau zwraca uwagę na dążenie Niemiec do budowania jak najlepszych relacji z Rosją, co może oznaczać, że Berlin nie wesprze kandydata z Polski.