Norweski tankowiec „Bow Asir” pływający pod banderą Wysp Bahama został uprowadzony około 550 kilometrów od wybrzeża Somalii. Przewoził 23 tysiące ton ładunku, a na jego pokładzie znajdowało się 27 członków załogi.
Wczoraj rano kapitan statku nawiązał kontakt z armatorem i przekazał mu wiadomość, że za tankowcem płyną dwie motorówki. Kilkadziesiąt minut później, około godz. 8., na pokład weszli porywacze i łączność ze statkiem została zerwana. W ataku uczestniczyło około 16 – 18 uzbrojonych w broń maszynową piratów. Wiadomo, że nikomu z członków załogi nic się nie stało. Po uprowadzeniu tankowca piraci skontaktowali się poprzez e-mail z właścicielem statku.
Wśród członków załogi jest pięciu polskich marynarzy. MSZ zostało powiadomione przez norweskiego armatora o porwaniu w godzinach popołudniowych. Resort zapewnia, że jest w stałym kontakcie z armatorem. „O sprawie zostały poinformowane kompetentne służby oraz placówki RP w regionie, które niezwłocznie podjęły działania” – napisano w specjalnym komunikacie MSZ.
– Nie mamy informacji na temat żądań wysuwanych przez porywaczy. Najprawdopodobniej będą chcieli zażądać okupu – mówił rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Polscy dyplomaci skontaktowali się z rodzinami porwanych marynarzy i przekazali im specjalny numer telefonu, pod którym mogą uzyskać aktualne informacje o swoich bliskich. MSZ ma już w tej sprawie pewne doświadczenie. W listopadzie zeszłego roku somalijscy piraci porwali bowiem saudyjski supertankowiec „Sirius Star” z dwoma Polakami na pokładzie. Marynarzom wówczas nic się nie stało. Gdy armator zapłacił piratom trzy miliony dolarów, wrócili do domu. Prawdopodobnie tak będzie i tym razem.
– Piractwo w Somalii to zwykły biznes. Teraz zaczną się rutynowe negocjacje z właścicielem jednostki i po zapłaceniu okupu statek wyruszy w dalszą podróż – powiedział „Rz” brytyjski ekspert ds. negocjacji z porywaczami dr James Alvarez.