Lew Ponomariow wracał wczoraj wieczorem do domu ze spotkania z byłą niemiecką minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser- Schnarrenberger, która jako wysłanniczka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy przyjechała do Moskwy na proces Michaiła Chodorkowskiego.Przed wejściem do bloku mieszkalnego w moskiewskiej dzielnicy Nowogirjejewo zaczepił go mężczyzna. Najpierw poprosił o papierosa. Potem zadał mu brutalny cios w głowę. Następnie – według relacji samego Ponomariowa dla radia Echo Moskwy – kilku napastników zaczęło go kopać w klatkę piersiową i w głowę. Głośny krzyk ofiary zaalarmował dozorcę domu. Gdy wybiegł na ulicę, napastnicy odjechali. Ponomariow trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami. Wypisano go wczoraj i wrócił do domu. – Czuję się nie za dobrze – mówił w rozmowie z Echem Moskwy.
– Napaść na Ponomariowa była związana z jego działalnością publiczną – mówi obrończyni praw człowieka Swietłana Gannuszkina w rozmowie z „Rz”. Według niej to kolejne ogniwo długiego łańcucha przestępstw, których celem jest zduszenie społeczeństwa obywatelskiego.Rosyjscy obrońcy praw człowieka biją na alarm. Przypominają morderstwo Anny Politkowskiej i długą listę opozycyjnych dziennikarzy zamordowanych w Rosji w ostatnich latach, w tym niedawne zabójstwo adwokata i obrońcy praw człowieka Stanisława Markiełowa i stażystki „Nowej Gaziety” Anastasji Baburowej.
Ataki na dziennikarzy są wręcz na porządku dziennym. Wczoraj redaktor naczelny gazety „Grażdanskoje Sogłasije” wydawanej w podmoskiewskich Chimkach poinformował o śmierci pobitego w weekend redaktora Siergieja Protazanowa. W przygotowywanym przez niego numerze gazety znajdowała się ostra krytyka ostatnich wyborów miejscowego burmistrza. Protazanowa znaleziono w niedzielę na klatce schodowej domu, w którym mieszkał. Na jego ciele widniały ślady pobicia. Lekarze miejskiego szpitala wypisali go jednak do domu, twierdząc, że wszystko jest w porządku. W poniedziałek dziennikarz stracił jednak przytomność i zmarł.
Według milicji Protazanow pił i nadużywał środków przeciwbólowych. To miało spowodować jego śmierć. W jaki sposób dziennikarz, który był inwalidą bez ręki, odniósł aż tak ciężkie obrażenia, milicja nie była w stanie wytłumaczyć.
Chimki to ostatnio niebezpieczne miejsce dla opozycyjnych dziennikarzy. W listopadzie dotkliwie pobito tam innego niepokornego redaktora – Michaiła Biekietowa z „Chimkińskiej Prawdy”.