Zwolennicy opozycji zgromadzili się na stołecznym stadionie i w ten sposób zmusili władze do odwołania defilady wojskowej planowanej z okazji Dnia Niepodległości. Ostre wystąpienia opozycyjnych liderów to kolejny dowód, że przeciwnicy Saakaszwilego zaostrzają stanowisko. Niewykluczone, że będą usiłowali powołać „twory równoległe” do istniejących instytucji państwowych. – Nie mamy władzy ani rządu – mówił jeden z opozycyjnych przywódców Lewan Gaczecziładze. Inna działaczka – Eka Beselia zaproponowała, by obecne władze uznać za działające poza prawem.
A Dawid Gamkrelidze sugerował powołanie rządu tymczasowego, który „zapewniłby niezależność mediów, obiektywne działanie sądów i przeprowadzenie wolnych wyborów”.
– Dziś naród gruziński jeszcze raz udowodnił całemu światu, że nie można go zastraszyć, że jest godny demokracji, wolności i niepodległości – mówiła była szefowa parlamentu Nino Burdżanadze. – Jestem pewna, że wygramy, nie cofniemy się ani o krok i będziemy iść ku zwycięstwu – powiedziała.
Opozycja najwyraźniej liczy na prawosławnego patriarchę Gruzji. – Mamy duchowego ojca, świątobliwego Eliasza II – wołał Gaczecziładze. I zaproponował, aby zamiast pod parlament tysiące (według różnych danych od 60 do 120 tys.) opozycjonistów udały się do soboru św. Trójcy, gdzie patriarcha odprawiał mszę.
– To Gruzja już nie jest państwem, gdzie obowiązuje konstytucja? – nie krył zaskoczenia w rozmowie z „Rz” politolog Aleksander Rondeli. – Opozycja może się przeliczyć, stawiając na patriarchę. Myślę, że Eliasz II, reagując na apele o wsparcie, poprosi liderów opozycji, by się uspokoili i rozeszli do domów – podkreślił.