Mogilewicz jest uznawany przez służby wielu krajów za jednego z najbardziej niebezpiecznych i przebiegłych współczesnych gangsterów. Rosyjskie władze są jednak innego zdania. – Zarzuty wobec niego nie są specjalnie poważne, więc nie było powodów, aby go dłużej trzymać w areszcie – tłumaczy rzeczniczka MSW Irina Dudukina.
Urodzony na Ukrainie Mogilewicz zaczynał od kontrolowania nielegalnego handlu wódką w Moskwie. Potem przeniósł się na Węgry, skąd kierował przemytem narkotyków i broni. Jego imperium błyskawicznie się rozwijało. Według amerykańskich służb zbudował organizację mafijną na wzór cosa nostry składającą się z 250 osób. Jego ludzie mogą mieć na koncie dziesiątki morderstw. Zarobione pieniądze przepuszczał przez legalne spółki, z którymi nie wiązały go żadne formalne kontakty, dlatego trudno mu było cokolwiek udowodnić.
W 1995 roku brytyjskie władze uznały Mogilewicza za persona non grata. Podejrzewały go o pranie brudnych pieniędzy w tamtejszych bankach. Wtedy przeniósł interesy do USA i Kanady, ale i tam się zorientowano, że jest przestępcą. FBI ściga go za oszustwa giełdowe, na których mógł zarobić 150 milionów dolarów. USA wystąpiły o jego ekstradycję, ale Rosja odmówiła.
Ściga go także Izrael – za oszukiwanie Żydów emigrujących w latach 70. z Ukrainy. A na rodzinnej Ukrainie uznawany jest za człowieka, który zagroził bezpieczeństwu energetycznemu kraju, działając na jego szkodę przez rosyjskie spółki związane z Kremlem.
W styczniu zeszłego roku na moskiewskiej ulicy zatrzymało go 50 rosyjskich agentów służb specjalnych. Eksperci do dziś zachodzą w głowę, dlaczego Mogilewicz, który korzystał w Rosji z protekcji władz, został wtedy aresztowany. Zgodnie z jedną z teorii był człowiekiem Władimira Putina, a areszt miał mu w rzeczywistości zapewnić ochronę w czasie zmiany na szczytach władzy. – W Rosji komuś bardzo zależało na tym, by ukryć Mogilewicza przed prawdziwym wymiarem sprawiedliwości – mówi „Rz” Aleksander Podrabinek, komentator opozycyjnej „Nowej Gaziety”. Kiedy po przejęciu władzy przez Dmitrija Miedwiediewa walczące o wpływy służby bezpieczeństwa znalazły się znowu pod kontrolą, Mogilewicza można było wypuścić.