– Włodzimierz Cimoszewicz nie przyniósł nam wstydu swoją porażką – mówił wczoraj premier Donald Tusk. Przedstawiciele rządu przypominają, że jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie dawał mu większych szans.
Polscy politycy i dyplomaci do ostatniej chwili byli przekonani, że ma szansę pokonać rywala. – Jestem zdumiony różnicą, jaką przegrał. Wszystko wskazywało na wyrównany pojedynek – mówi „Rz” wiceszef frakcji socjalistycznej w Radzie Europy Tadeusz Iwiński, nawiązując do wyniku głosowania (165 do 80). Jego zdaniem dla socjalistów Cimoszewicz okazał się nie do przyjęcia, bo został zgłoszony przez prawicę, a dla chadeków, bo jest socjalistą.
Obaj kandydaci to socjaliści. Największe znaczenie miały więc odegrać nie barwy partyjne, ale narodowość i kompetencje. – Nigdy nie słyszałem, aby ktoś podważał kompetencje naszego kandydata. Jego wizja reformy Rady Europy została merytorycznie lepiej oceniona niż jego konkurenta. Ale mogła jednocześnie wystraszyć wpływowych zwolenników dotychczasowych układów – mówi „Rz” Dariusz Lipiński z PO, szef polskiej delegacji w Radzie.
[wyimek]Polscy politycy do ostatniej chwili byli przekonani, że Cimoszewicz ma szansę pokonać rywala [/wyimek]
We wtorek o głosowanie na Cimoszewicza zaapelowali szefowie frakcji chadeckiej i liberalnej. Ponieważ polski kandydat został zgłoszony przez prawicowy rząd, frakcja socjalistyczna bardziej skłaniała się ku poparciu Jaglanda, ale ostatecznie zdecydowała się poprzeć obu kandydatów. W tajnym głosowaniu każdy deputowany głosował jednak według swego uznania. – Ważnym elementem jest to, że w Radzie Europy delegacje z Unii nie głosują jednym blokiem. Gdyby w takich organizacjach europejskich, jak Rada Europy czy OBWE, cała Unia głosowała jednolicie, to dla Rosji uczestnictwo w tych zgromadzeniach nie miałoby sensu – powiedział „Rz” Antonio Missiroli, dyrektor European Policy Centre w Brukseli. Według niego wielu deputowanych mogło uznać Norwega za właściwą osobę na to miejsce ze względu na dorobek tego kraju w promowaniu praw człowieka i w procesach pokojowych. – Jest to państwo bliskie Unii, podzielające jej wartości, ale niebędące członkiem, co dla krajów spoza UE może mieć znaczenie – powiedział ekspert.