Na ulicy Iwana Franka 110 i Smiływych 5 we Lwowie ludzie ustawiają się w kolejce od rana i stoją do wieczora. Polska placówka mieściła się dawniej tylko pod pierwszym adresem, ale ogromny napływ interesantów zmusił MSZ do szukania innych pomieszczeń. Teraz biura konsulatu są w trzech miejscach (trzecie nie wydaje wiz).
– Mam na utrzymaniu córkę i dwoje wnuków. Chciałabym wyjechać do Polski i zatrudnić się tam jako sprzątaczka albo opiekunka do dzieci. Byłam pod konsulatem kilka razy, ale zawsze rezygnowałam, widząc długą kolejkę – opowiada 50-letnia Ołena, bezrobotna mieszkanka Lwowa.
Polską polityką wizową zajęły się tamtejsze organizacje społeczne. Zleciły sondaż, w którym ponad 55 procent ankietowanych odpowiedziało, że muszą zbyt długo czekać na wizę i że polscy urzędnicy żądają od nich dokumentów, których nie wymagają przepisy. Narzekali też na brak parkingu przed konsulatem, twierdzili, że korzysta na tym milicja, która zbiera mandaty za zaparkowanie aut w niedozwolonym miejscu.
[wyimek]Latem wydawano do 2,5 tys. wiz dziennie. W kolejce ustawiało się wtedy 3 tys. osób. Teraz wydaje się do 1,2 tys. wiz[/wyimek]
Sondaże potwierdzają, że kwitnie proceder pobierania opłat za ułatwienia w otrzymaniu wiz.– Kiedyś nasz wolontariusz podszedł do ogrodzenia konsulatu. Jacyś nieznani ludzie natychmiast zaproponowali mu pomoc i wpuszczenie do budynku z pominięciem kolejki – mówi „Rz” Andrij Lepak z inicjatywy obywatelskiej Europa bez Barier. – Pośrednik zapytał wolontariusza o nazwisko i powiedział, że usługa kosztuje 500 hrywien (175 złotych – red.). Wolontariusz się zgodził. Kilka minut później polski ochroniarz wywołał go z tłumu i zaprosił na teren konsulatu. Przedtem pośrednik dzwonił do kogoś z telefonu komórkowego – opowiada Lepak.