„Moja organizacja nie zamierza rezygnować ze swego prawa. Decyzje należą do prezydium Związku Wypędzonych” – mówi cytowana przez „Der Spiegel” szefowa Związku. Zapowiada, że wkrótce zasiądzie w radzie. Już wcześniej miała być jednym z 13 jej członków oraz jedną z trzech osób delegowanych do tego gremium przez Związek Wypędzonych (BdV). Zrezygnowała w marcu tego roku wskutek gwałtownych sprzeciwów Warszawy oraz weta zasiadających wówczas w rządzie członków SPD. – Moja rezygnacja ma charakter przejściowy – tłumaczyła wtedy Erika Steinbach. Było jasne, że jej kandydatura nie uzyska akceptacji rządu Angeli Merkel, w którym zasiadało siedmiu ministrów z SPD.
Socjaldemokraci byli od samego początku przeciwni wysuniętej przez Steinbach inicjatywie utworzenia w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom, który to pomysł wspierały partie chadeckie CDU/CSU. Kompromis zawarty cztery lata temu pomiędzy SPD i chadekami zakładał budowę w Berlinie „Widocznego znaku”, czyli muzeum wypędzonych jako placówki państwowej wyłączonej spod kontroli Związku. – Nie zgodzimy się na obecność Eriki Steinbach we władzach fundacji „Widocznego znaku” – zapewniali przywódcy SPD.
W tworzonym obecnie przez Angelę Merkel rządzie koalicyjnym nie ma już jednak SPD. Partnerem koalicyjnym partii pani kanclerz są liberałowie z FDP. To oni musieliby wyrazić obecnie zgodę na obecność Eriki
Steinbach we władzach fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. – Postulaty pani Steinbach są nierozsądne. Już raz zrezygnowała z miejsca w radzie fundacji i nie widzę powodu, aby miała je zająć. Prowadziłoby to do niepotrzebnego obciążenia naszych relacji z Polską – tłumaczył niedawno „Rz” Werner Hoyer, polityk FDP typowany na sekretarza stanu w niemieckim MSZ.
Przewodnicząca BdV ma jednak znaczące wpływy w swej CDU i cieszy się szczególnymi względami w bawarskiej CSU. – Erika Steinbach jest idealnym kandydatem na członka fundacji – twierdzi Alexander Dobrint, sekretarz generalny CSU. W kołach dyplomatycznych w Berlinie panuje opinia, że FDP nie zmieni zdania i nie ulegnie presji swych partnerów koalicyjnych. – To kanclerz Angela Merkel skłoniła Steinbach do rezygnacji z miejsca w radzie fundacji, gdyż nie chciała zadrażnień z Warszawą. Swego zdania nie zmieniła – zapewnia jeden z naszych niemieckich rozmówców.