W czwartek Polska oficjalnie przedstawiła swoją wizję funkcjonowania Unii po wejściu w życie traktatu lizbońskiego. Ma on usprawnić funkcjonowanie wspólnoty m.in. poprzez powołanie wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz przewodniczącego Rady Unii Europejskiej. Zgodnie z koncepcją rządu to wysoki przedstawiciel, określany jako szef unijnej dyplomacji, powinien być twarzą Unii. [wyimek]Polska może mieć kłopoty z przekonaniem członków UE do swojego pomysłu[/wyimek]
– Chcemy, by to był polityk rozpoznawalny w świecie, pierwszoligowa osobowość europejska – mówił minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, który przedstawił polską strategię. Warszawa chce, by unijna polityka zagraniczna była jak najbardziej „skuteczna i jednolita”. Szef unijnej dyplomacji powinien jednak koordynować swoje stanowisko z krajami członkowskimi. Wsparcia ma mu natomiast udzielać unijna służba dyplomatyczna, w której przedstawiciele wszystkich krajów będą mieli wyrównane wpływy.
Rząd jest jednocześnie przeciwny nadmiernemu wzmacnianiu przewodniczącego Rady Europejskiej. – Nie zależy nam na tym, by wybrać celebrytę, ale dobrego, skutecznego moderatora dyskusji w UE, kogoś, kto będzie realnym twórcą kompromisów – podkreślał minister Dowgielewicz. Jego zdaniem nazywanie takiej osoby prezydentem UE jest całkowicie nieuprawnione. – Z tego można wywnioskować, że polski rząd nie popiera byłego brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira uznawanego za faworyta na to stanowisko – mówi Piotr Kaczyński z Centrum Studiów nad Polityką Europejską w Brukseli. Może to oznaczać, że Warszawa woli premiera Holandii Jana Petera Balkenendego uznawanego za głównego konkurenta Blaira.
Rządowa strategia zakłada zachowanie wpływu na unijną politykę zwłaszcza w trakcie sprawowania przez Polskę przewodnictwa w Unii Europejskiej w drugiej połowie 2011 roku. Dzięki temu Polska mogłaby zrealizować swoje priorytety dotyczące kształtu przyszłego budżetu UE, projektu Partnerstwa Wschodniego i bezpieczeństwa energetycznego.
Polska zaznacza, że przewodniczący Rady Unii Europejskiej powinien zgodnie współpracować z premierem państwa stojącego na czele Unii i opierać się na wynikach prac rządu tego kraju. Oprócz tego w kraju sprawującym przewodnictwo powinny się dalej odbywać nieformalne szczyty UE.