„Wystarczy, że wpłacą osobiście ponad 30 tys. dolarów na kampanię przed wyborami uzupełniającymi w 2010 r.” – napisał „Washington Times”.

Informacja wywołała oburzenie opozycji. – Powaga tej sprawy wymaga wszczęcia natychmiastowego śledztwa, które wyjaśni szczegóły związku między zbieraniem funduszy na Partię Demokratyczną a Białym Domem – stwierdził jeden z liderów Partii Republikańskiej Michael Steele. Podkreślił, że należy wyjaśnić, czy z wpłatami wiążą się jakieś obietnice, a także ustalić nazwiska urzędników zamieszanych w tego typu działania.

Biały Dom odpowiedział, że nie ma żadnego związku między dotacjami dla demokratów a możliwością spotkania z najważniejszymi urzędnikami. – Wpłaty nie gwarantują wizyty w Białym Domu, ale też jej nie wykluczają – oświadczył na konferencji prasowej rzecznik Białego Domu Robert Gibbs. – Biorąc pod uwagę fakt, że pieniądze na kampanię wpłaciły prawie cztery miliony Amerykanów, nie jest niespodzianką, że niektórzy z darczyńców odwiedzili Biały Dom – dodał wiceszef Biura ds. Komunikacji Białego Domu Dan Pfeiffer.