Rosyjskie media utrzymują, że kobieta jest główną księgową jednego z największych i najbitniejszych oddziałów radykalnych islamistów w Czeczenii. Według dziennika "Kommiersant" oddział ten pieniądze na swoją działalność otrzymuje z Polski.
Gazeta ta poinformowała, że Sidgalijewa próbowała wysadzić się w powietrze w momencie, gdy grupa funkcjonariuszy MSW Czeczenii usiłowała zatrzymać ją przed bankiem, do którego przyszła po pieniądze dla bojowników. Kobieta zdetonowała granat, który miała ze sobą. Doznała ciężkich obrażeń twarzy i brzucha.
"Kommiersant" podał, że Sidgalijewa jest główną księgową dżamaatu wahabickiego w Urus-Martanie, 20 km na południowy zachód od Groznego. Jego emirem jest Czyngischan Giszajew, który wraz ze swoimi ludźmi ukrywa się w lasach na pograniczu Czeczenii i Inguszetii.
Dziennik zauważył, że mimo to potrafił sobie zapewnić regularne finansowanie ze strony osoby fizycznej, przebywającej w Polsce. Nieznany sponsor jakoby przekazuje mu co miesiąc 50 tys. dolarów na potrzeby oddziału. Poprzednia transza dotarła do adresata w połowie listopada.
Milicjanci z Czeczenii ustalili, że pieniądze dla Giszajewa wpływają na konto Sidgalijewej w jednym z banków w Astrachaniu, a ona przewozi je do lasu. W zeszły piątek miała odebrać premie w podwójnej wysokości dla bojowników.