Jeszcze tylko przez rok Polska i inne tzw. nowe kraje członkowskie UE mają być preferowane przy obsadzaniu stanowisk w Komisji Europejskiej i związanych z nią urzędach. Nasz kraj otrzymał pulę 1341 posad.
Jednak polscy kandydaci skarżą się, że zamiast przywilejów spotykali się z dyskryminacją. Chodzi o warunki stawiane starającym się o konkretne funkcje, np. wymaganie doświadczenia na stanowiskach, na które wcześniej nie przyjmowano Polaków. Szanse zdania egzaminu zmniejsza i to, że nabór na stanowiska organizuje się dla osób ze wszystkich krajów UE.
– Nawet świetnie przygotowany kandydat z Polski nie ma praktycznie szans w starciu z ludźmi, którzy doświadczenie w unijnych instytucjach mogli zdobywać od wielu lat – mówi “Rz” Piotr Głowacki z Poznania, który ubiegał się o stanowiska w Komisji Europejskiej. I pyta: – Poza tym, jeśli komisja egzaminacyjna ma do wyboru równie dobrych kandydatów, ale jeden jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego, a drugi Sorbony czy Oksfordu, to kogo wybierze?
[srodtytul]Pozornie dobry wynik[/srodtytul]
Statystyki wskazują, że Polacy obsadzili 88 proc. przeznaczonych dla nich miejsc pracy. Wynik jest tylko pozornie dobry. W większości są to bowiem urzędnicy najniższego szczebla, w tym sekretarki i tłumacze. Dużo gorzej wypadamy, jeśli chodzi o stanowiska kierownicze.