Poetka Julia Priwiedionna zajmowała się zorganizowanym poszukiwaniem szczęścia. Wraz z kolegami resocjalizowała w dwóch wiejskich komunach młodzież, pisała wiersze i hodowała krowy przy muzyce Bacha i Beethovena. Najpierw oskarżono ją o prowadzenie pod Moskwą organizacji zbrojnej. Teraz sąd wysyła ją do zakładu psychiatrycznego.
– Wolność dla Priwiedionny, precz z psychiatrią represyjną – pod takimi hasłami w piątek protestowali w Moskwie opozycja i obrońcy praw człowieka. Chcą, by sąd cofnął decyzję o wysłaniu poetki na miesięczne przymusowe badania w szpitalu psychiatrycznym.
PORTOS. – Poetyzowane Stowarzyszenie na rzecz Opracowania Teorii Ogólnonarodowego Szczęścia – szukał szczęścia przez pracę fizyczną i poezję. Jego działacze prowadzili dwa eksperymentalne przedsiębiorstwa. Jedno – transportowe – działało pod Moskwą. Drugie – rolnicza komuna SPARTA do dziś funkcjonuje w obwodzie charkowskim na Ukrainie. Portosowcy pracowali z młodzieżą, dokarmiali weteranów, uczyli muzyki i obowiązkowo pisali wiersze. Opracowywali matematyczne modele szczęśliwej przyszłości, wydawali gazety i książki. Na Ukrainie hodowali świnie i krowy, które mieszkały w oborach o nazwach Jesienin, Puszkin, Tołstoj. Za picie i palenie – były kary pieniężne.
[srodtytul]Puszkin też był stuknięty [/srodtytul]
Ze względu na niestandardowe metody uważano ich za dziwaków albo sektę. Poważne problemy zaczęły się w 2000 roku, gdy na ich siedzibę w Maszkowej pod Moskwą najechał RUBOP (oddział do walki ze zorganizowaną przestępczością). Uznano ich za „nielegalną organizację zbrojną”, dowodem miało być kilka pistoletów pneumatycznych i strzelb myśliwskich, na które mieli zresztą zezwolenia. Samochody przejęła milicja, 10 tysięcy książek poszło na przemiał. Trójka działaczy na kilka lat trafiła do więzienia, szef – Jurij Dawidow po wyjściu poszedł do psychuszki.