Wyższy Sąd Administracyjny Ukrainy przychylił się do prośby Julii Tymoszenko o wycofanie skargi na wynik wyborów prezydenckich, w których przegrała z Wiktorem Janukowyczem. Pani premier oświadczyła, że zdecydowała się na taki krok, gdyż sąd jest stronniczy.
[srodtytul]Hak na rywala[/srodtytul]
– Zetknęłam się z machiną, której działanie absolutnie nie odpowiada zasadom praworządności – mówiła Tymoszenko w sobotę po wyjściu z gmachu sądu w Kijowie. – Sędziowie odmówili rozpatrywania dowodów, na których opiera się nasz pozew – dodała. Miała na myśli odmowę wezwania kilkunastu świadków, którzy mieliby potwierdzić naruszenia ordynacji w drugiej turze wyborów (7 lutego), oraz zapoznania się z dokumentacją dostarczoną przez prawników pani premier. – W takich warunkach nie widzimy sensu kontynuowania tej sprawy – oznajmiła.
Zdaniem ekspertów Tymoszenko nie miała innego wyjścia. – Nawet jej prawnicy przyznawali, że jej szanse na wygraną w sądzie są znikome – mówi “Rz” Kostiantyn Bondarenko, szef Instytutu Problematyki Zarządzania w Kijowie. – To, że Tymoszenko przestała walczyć o prezydenturę, nie oznacza, że zamierza złożyć broń. Po inauguracji Janukowycza na urząd prezydenta żelazna Julia będzie blokowała jego działalność, a być może nawet zajmie się szukaniem haka na rywala, by móc wszcząć procedurę usunięcia go z urzędu – dodaje.
Podobne zdanie w tej sprawie ma kijowski publicysta Wasyl Zoria. – Wycofanie skargi dowodzi, że Tymoszenko postawiła kropkę nad “i” w kwestii wyborów i postanowiła przejść do radykalnej opozycji. Rozwój wydarzeń będzie zależał od tego, na ile okaże się skuteczna w blokowaniu parlamentu. Jeśli będzie efektywna, Janukowycz może rozwiązać Radę Najwyższą i rozpisać przedterminowe wybory. W roli lidera opozycji Julia Tymoszenko będzie miała dużo większy wpływ na prace parlamentu niż głowa państwa – dodaje Zoria.