Kryzys grecki i groźba rozprzestrzenienia się greckiej epidemii na Hiszpanię i Portugalię zmusiły kraje strefy euro do stworzenia funduszu ratunkowego wartego 750 mld euro. Jak zawsze w Unii największym darczyńcą są Niemcy.
Plany ratunkowe musiały powstać w drodze spotkań międzyrządowych, bo traktaty unijne nie przewidują ratowania państw strefy euro. To ograniczenie, a także chęć zmuszenia innych do zdrowej polityki budżetowej skłoniły Berlin do zaproponowania głębszej integracji gospodarczej.
– Powinniśmy porozmawiać o zmianach unijnych traktatów – powiedział Wolfgang Schäuble, minister finansów. – Naiwne byłoby uznanie, że można reformować traktat tylko w dziedzinach, które Niemcy uważają za istotne – odpowiedział mu José Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, w wywiadzie we wtorkowym „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Niemcy proponują działania prewencyjne, jak wzajemne informowanie się o szczegółach ustaw budżetowych czy wprowadzenie konstytucyjnego ograniczenia wydatków. Ale mówią też o sankcjach dla tych, którzy uporczywie nie wypełniają zaleceń unijnych. Karą mogłaby być na przykład utrata unijnych funduszy czy czasowe pozbawienie państwa prawa głosu na forum UE. O ile ta pierwsza, choć nigdy nieużywana, jest już zapisana w traktatach, o tyle druga oznaczałaby konieczność zmiany unijnego prawa.
Zdecydowanie przeciwko nowemu traktatowi, który miałby zastąpić wynegocjowany w bólach traktat lizboński, jest Wielka Brytania. – Nie ma mowy o zgodzie na nowy traktat, który przesuwałby dalsze kompetencje z Westminsteru do Brukseli – powiedział David Cameron, nowy premier, w czasie swojej wizyty w Berlinie w ostatni piątek. Angela Merkel przyznała, że nawet gdyby zmiany instytucjonalne dotyczyły tylko 16 państw strefy euro, to i tak nowy traktat wymagałby zgody wszystkich 27 członków UE. – Z Niemiec płyną pomysły (na integrację gospodarczą – red.), w których zmiany traktatowe odgrywają rolę. Ale bardzo jasno mówimy, że to dopiero początek dyskusji – powiedziała kanclerz Niemiec.