Stacja słynęła z poparcia pomarańczowej rewolucji. Nadawała na bieżąco relacje z masowych protestów na placu Niepodległości. Prowadzący zaczynali newsy od powitania: „Tu stacja uczciwych wiadomości”. Robią to do dziś. W obronie Kanału 5 stanęła opozycja. Głos w sprawie zabrała także międzynarodowa organizacja Reporterzy bez Granic. Jej przedstawiciele apelują do władz w Kijowie o szybką reakcję.
Po odejściu z urzędu prezydenta Wiktora Juszczenki dziennikarze telewizyjni coraz częściej mówią o cenzurze. Narzekają, że ich materiały są korygowane lub zdejmowane z anteny, jeśli nie są zbyt przychylne wobec nowej ekipy. O politycznych przeciwnikach Janukowycza zdaniem reporterów można mówić albo negatywnie, albo wcale.
Zdaniem szefów Kanału 5 za całą sprawą stoi szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i multimilioner Walerij Choroszkowski, który ma konkurencyjną grupę medialną Inter. W styczniu holding dostał tylko 20 częstotliwości.
Po wyborach wygranych przez Janukowycza jego polityczny przyjaciel Choroszkowski oddał sprawę do sądu. Sąd uznał, że to za mała ilość. Jako strona w procesie występował sam Choroszkowski, który niedawno został członkiem Wyższej Rady Sądownictwa, co – zdaniem ekspertów – miało ogromny wpływ na decyzję kijowskiego sądu.
– Oligarchowie, właściciele stacji TV, płacą władzom odpowiednią polityką informacyjną w zamian za poparcie i preferencje gospodarcze, wchodzą z rządzącymi w układy – twierdzi Otar Dowżenko, zastępca redaktora naczelnego portalu „Telekrytyka”. Dodatkowe częstotliwości straciła także inna opozycyjna stacja – TVi.
Wczoraj dziennikarze Kanału 5 przekazali list otwarty do Janukowycza z prośbą, by „obronił” ich przed Choroszkowskim. – Apelujemy o pomoc. Sąd uchylił decyzję Rady Radiofonii i Telewizji – takiego precedensu w praktyce europejskiej, a także ukraińskiej, jeszcze nie było – mówi Jurij Steć z Kanału 5.