Roman Polański jest wolnym człowiekiem – oświadczyła wczoraj szwajcarska minister sprawiedliwości i policji Eveline Widmer-Schlumpf. Władze w Bernie odrzuciły wniosek o ekstradycję do USA oskarżonego o seks z nieletnią reżysera. Amerykanom nie przysługuje od tej decyzji odwołanie.
Polański, aresztowany we wrześniu 2009 roku w Zurychu i przebywający od grudnia w areszcie domowym w swej willi w Gstaad, odzyskał zatem pełną swobodę poruszania się przynajmniej w niektórych krajach. – Może jechać do Francji, Polski, wszędzie tam, gdzie nie zostanie zatrzymany – wyjaśniła Widmer-Schlumpf.
Międzynarodowy nakaz aresztowania wystawiony przez Amerykanów wciąż obowiązuje, teoretycznie więc w państwach, które mają podpisaną z USA umowę ekstradycyjną, 76-letni reżyser musi się liczyć z powtórką dramatycznych wydarzeń ostatnich miesięcy. Departament Stanu USA uznał decyzję Szwajcarów za „godną pożałowania”, podkreślając, że chodzi o „gwałt dorosłego na 13-letnim dziecku”. Amerykańska dyplomacja zapowiedziała, że Stany Zjednoczone nadal będą dążyć do wymierzenia sprawiedliwości w tej sprawie.
[wyimek]Dla mnie i moich dzieci to koniec koszmaru, który trwał ponad dziewięć miesięcy - Emmanuelle Seigner, żona Polańskiego[/wyimek]
Berno wyjaśnia swą decyzję dwoma względami. Po pierwsze, istnieją wątpliwości co do wymiaru kary dla Polańskiego w USA. Zgodnie z dwustronną umową ekstradycyjną Szwajcarzy wystąpili np. do Amerykanów z prośbą o przekazanie im zapisu rozprawy, jaka odbyła się w styczniu tego roku przed sądem w Los Angeles. Z dokumentów tych miało według prawników Polańskiego wynikać, że reżyser odsiedział już w Ameryce całą karę i wniosek ekstradycyjny jest bezpodstawny. – Mimo naszych próśb nie otrzymaliśmy tych dokumentów od strony amerykańskiej – stwierdziła szwajcarska minister. Wobec wątpliwości Szwajcarzy przychylili się do wyjaśnień obrony.