Kampania przed głosowaniem 2 listopada jest coraz bardziej gorąca. – Pan prezydent może swoje poparcie dla mnie wsadzić sobie gdzieś! – powiedział Frank Caprio, kandydat Partii Demokratycznej, usłyszawszy, że Barack Obama woli jego konkurenta. W wyborach na gubernatora stanu Rhode Island Caprio stanął w szranki z republikaninem Johnem Robitaille i kandydatem niezależnym Lincolnem Chafee. Obama, który objeżdża kraj, wspierając demokratów, w tym stanie zrobił wyjątek. – Prezydent ma ogromny szacunek dla swego przyjaciela Lincolna Chafee i nie będzie się mieszał do walki o fotel gubernatora Rhode Island – powiedział Bill Burton, rzecznik Białego Domu. Podczas imprezy, na której zbierano pieniądze dla Partii Demokratycznej, Obama nie wspomniał o Franku Caprio i wyborach. Zawiedziony kandydat dał upust swojej frustracji w wywiadzie radiowym.
Do przykrego incydentu doszło też w Lexington przed debatą kandydatów na gubernatora Kentucky. Lauren Valle, działaczka liberalnej organizacji MoveOn.org, zaczęła się nagle przedzierać w kierunku republikańskiego kandydata Randa Paula. Rzucili się na nią zwolennicy republikanina, szarpiąc i zdzierając z głowy blond perukę.
Przewrócili potem kobietę na ziemię, a jeden nadepnął jej na głowę. Policja usiłuje zidentyfikować mężczyznę. Valle wyjaśniła, że chciała stanąć koło Randa Paula z plakatem „RepubliCorp – laureat miesięcznej nagrody”. RepubliCorp to stworzona przez lewicowych liberałów fikcyjna organizacja, która ma symbolizować zrośnięcie się republikanów z wielkimi korporacjami. Jak twierdzi MoveOn.org, biznes różnymi kanałami przekazał kandydatom republikańskim 400 milionów dolarów, by zapewnić prawicy przejęcie Kongresu.
Zasilana datkami od biznesu i rozmaitych organizacji Partia Republikańska prowadzi znacznie bardziej dynamiczną kampanię od demokratów, zalewając Amerykanów telewizyjnymi ogłoszeniami, listami, telefonami i e-mailami wychwalającymi jej kandydatów.
Według sondażu Gallupa republikanów zamierza wesprzeć w wyborach 52 proc. głosujących, a demokratów – 43 proc. W ostatnich dniach demokratyczni kandydaci w wielu stanach zaczęli jednak odrabiać straty. Zdaniem analityka Stuarta Rothenberga republikanie przejmą kontrolę nad Izbą Reprezentantów, ale może nie starczyć im sił na opanowanie Senatu.