Korespondencja z Nowego Jorku
Po wtorkowych głosowaniach, które odbyły się w ośmiu stanach, Joe Biden zbliżył się do zwycięstwa w prawyborach. W środę rano miał poparcie 1912 delegatów na 1991 potrzebnych do zakwalifikowania się do nominacji Partii Demokratycznej. Zdobył większość głosów w Indianie, Maryland, Montanie, Nowym Meksyku, Pensylwanii, Rhode Island i Dakocie Południowej. Dobrze sobie poradził w waszyngtońskim Dystrykcie Columbia. W przyszłym tygodniu Biden ma szansę na kolejnych 133 delegatów w prawyborach, które odbędą się w Wirginii Zachodniej i Georgii.
Joe Biden jest jedynym kandydatem Partii Demokratycznej, który został na polu walki, ale na kartach do głosowania nadal widnieje nazwisko socjalistycznego demokraty Berniego Sandersa, który zdobywa około 15 procent głosów.
Twardziel i ugodowiec
– W czasach, gdy obecny prezydent ubiega się o kolejną kadencję, gdy kraj ogarnięty jest kryzysem, wybory muszą być referendum na temat przywództwa – powiedział w wywiadzie dla NBC News Michael Beschloss, historyk specjalizujący się w prezydentach.
Donald Trump w poniedziałek przedstawił się jako prezydent „prawa i porządku”, gotowy do stłumienia protestów za pomocą wojska, czym wywołał falę krytyki ze strony środowisk liberalnych w kraju i na świecie. Joe Biden natomiast zaoferował bardziej tradycyjne przesłanie o jedności i szukaniu wspólnego celu – coś, czego jak mówią krytycy Trumpa, oczekują od niego jako prezydenta w momencie kryzysu, i zarzucają mu, że nie spełnia tego oczekiwania, a w zamian za to wprowadza podziały i sieje strach.