Maria Chumillas straciła dziecko 30 lat temu. – Pochodzę z małej wsi na południu Hiszpanii. W poszukiwaniu pracy pojechałam do Kraju Basków i po roku zaszłam w ciążę. Gdy rodzina wyrzuciła mnie z domu, ksiądz w Bilbao znalazł mi mieszkanie, w którym było więcej dziewczyn w ciąży – opowiada „Rz”.
Po porodzie Maria nigdy już nie zobaczyła swojej córki. – Powiedzieli mi, że umarła, ale nigdy nie pokazali ciała. Byłam młoda i przestraszona, nie umiałam dochodzić swoich praw – opowiada.
Inna Hiszpanka, Marina, rodziła w rodzinnym Kadyksie, w Andaluzji. Dzień po porodzie poinformowano ją, że dziecko zmarło i że szpital bierze na siebie koszty pogrzebowe. Kilka dni później Marina wróciła do pracy do Madrytu. Gdy cztery lata temu zmarła jej matka, Marina postanowiła odnaleźć grób córki.
[wyimek]W ciągu 50 lat w hiszpańskich szpitalach ukradziono tysiące dzieci. Może nawet 300 tys. Najpierw z powodów politycznych. Potem – by zarobić[/wyimek]
Jednak na cmentarzu poinformowano ją, że dziewczynka nigdy nie została pochowana i nie figuruje w kartotekach. – Zaczęłam szukać i szukam dalej. Pomagają mi moje pozostałe dzieci. Wiem tylko, że moje dziecko ma teraz 40 lat – mówi „Rz” trzęsącym się głosem.